„25. godzina” w reżyserii Spike’a Lee to film, który wywarł na mnie duże wrażenie, i to nie tylko dlatego, że lubię filmy tego reżysera. Powstał w niedalekim odstępie czasu od zamachu na WTC w 2001 r., stąd jest przepełniony nowojorską traumą i niepokojem. Jednak to, co decyduje o jego wartości, to ciekawa historia oparta na powieści Davida Benioffa pod tym samym tytułem. Film został doceniony przez krytyków, a na listę swoich ulubionych filmów wciągnął go nawet surowy Roger Ebert.
W dużym skrócie film opowiada o ostatnich godzinach na wolności Monty’ego (granego świetnie przez Edwarda Nortona), handlarza narkotyków przed pójściem na 7 lat do więzienia. Jest to czas pełen nerwowego oczekiwania i napięcia, pożegnań z przyjaciółmi, ojcem i dziewczyną (piękna Rosario Dawson), rozliczenia się z mafią wyłudzającą haracze. Jest to także czas, kiedy trzeba wyznaczyć zastępczego opiekuna dla swojego psa, biało-czarnego Doyle’a. Już w pierwszej scenie filmu został on uratowany przez Monty’ego, który znalazł zakrwawionego, porzuconego psa na ulicy. Udało mu się go schwytać i wyleczyć. Scena ta od razu sytuuje nas po stronie bohatera, chociaż bynajmniej nie jest to kryształowa postać. Ale czy ktoś wrażliwy na krzywdę zwierząt może być złym człowiekiem? W toku filmu dowiadujemy się, że do tej formy zarobku zmusiły bohatera m.in. długi zaciągnięte przez jego ojca (Brian Cox), prowadzącego irlandzki bar.
Widzimy Monty’ego wolno przechadzającego się z psem po Cental Parku, nad rzeką Hudson, na bulwarze. Pies jest bardzo posłuszny, co widzimy w scenie rewizji w mieszkaniu chłopaka, kiedy przywołany (szczerzył kły na policjantów) przychodzi i siada przy jego nodze.
Jedną z dramatyczniejszych scen jest ta w parku w tunelu, kiedy to niczego niepodejrzewającym przyjaciołom: nieśmiałemu nieudacznikowi, nauczycielowi Jacobowi (w tej roli nieodżałowany Phillip Seymour Hoffman) oraz maklerowi z Wall Street, pewnemu siebie Frankowi (Barry Pepper) wyjawia, że chce, aby go pobić, gdyż zeszpecony lepiej poradzi sobie w pierwszych chwilach uwięzienia. Mężczyźni nie chcą oczywiście się na to zgodzić, ale ponieważ jeszcze do końca nie wytrzeźwieli po przyjęciu pożegnalnym wydanym na cześć Monty’ego, w końcu Frank go bije. Podobno aktor złamał nawet koledze podczas tej sceny nos, co oczywiście nie było zamierzone. W czasie tej sceny Doyle jest przywiązany na smyczy do ławki (wcześniej został już przekazany Jacobowi) i zajadle szczeka. W tym samym czasie trener stał za kamerzystą i używał sygnałów ręcznych, aby skłonić psa do reakcji. Pomiędzy smyczą, a ławką znajdował się specjalny sznur, aby odciążyć szyję psa. Po walce Monty wolno odchodzi przy akompaniamencie szczekającego psa, ale już się nawet za siebie nie odwraca.
W filmie pojawiają się także inne psy, m.in. mały mops prowadzony na smyczy, który szybko zapoznaje się z Doylem i idzie dalej. Wszystkie psy zostały ze sobą prawidłowo zsocjalizowane na planie filmowym. Podobnie aktorzy zostali przedstawieni psu i odwrotnie, dzięki czemu mogli się czuć w scenach z nim komfortowo.
Problem z tym filmem polega na tym, że (co bardzo zaskakujące, w końcu nie mamy do czynienia z bardzo starą produkcją) w źródłach na jego temat nie można znaleźć informacji o psie odtwarzającym rolę Doyle’a. Nie zostaje on niestety wymieniony w napisach końcowych. Wiemy jedynie, że zwierzęta na plan dostarczyło Animals of Distinction (któremu przewodzi artystka performatywna, ale z jej strony internetowej też nic dla nas nie wynika, jeśli chodzi o zwierzęta). Trenerem psa był Steve Berens, zaś jego asystentką –Tiffany Wall. Za „makijaż” psa w pierwszej scenie odpowiada Mitchell Coughlin. Przed rozpoczęciem zdjęć trener nałożył na psa nietoksyczny makijaż, więc wyglądało na to, że pies ma na sobie oparzenia i krew.
Film zawiera na końcu deklarację „No Animal was Harmed…”, co niewątpliwie cieszy. Bardzo Wam polecam ten seans, gdyż aż kipi on od trudnych emocji i decyzji, od których nie ma już odwrotu, a także oczywiście ze względu na obecność psa w kilku scenach.
Comments