Artysta (ang. The Artist) w reżyserii Michela Hazanaviciusa jest projektem niezwykłym i oryginalnym, nic więc dziwnego, że otrzymał 5 Oscarów i 40 innych nagród. Film jest znany, ale dla przypomnienia: jest to obraz nakręcony w konwencji kina niemego (bez dźwięku i z planszami z dialogami), czarno-biały, doskonale oddający klimat rewolucji w kinematografii – przejścia na film dźwiękowy. Czas akcji koncentruje się w przedziale lat 1927-1932. Główny bohater, słynna (i próżna) gwiazda Hollywood, George Valentin (nazwisko nawiązuje oczywiście do Valentino), nie może się pogodzić z nowym trendem w kinie i tym samym zostaje bez pracy. „Artysta” koncentruje się na losach jego, jego psa (w napisach końcowych bezimiennego, chociaż raz w trakcie filmu pojawia się napis „Uggy”) oraz Peppy Miller, wschodzącej młodej gwiazdy, zafascynowanej Valentinem. Warto wspomnieć, że w roli reżysera wystąpił John Goodman, a jako szofer głównego bohatera – ciepły i lubiany James Cromwell, czyli pan Hoggett z Babe – świnki z klasą.
Słowa aktorów słyszymy dopiero w końcowej scenie, natomiast w trakcie filmu w jednej ze scen słychać szczekanie psa i jeszcze kilka innych dźwięków. Współczesnego widza mogą bawić ludzie otwierający usta (i pies pyszczek), z których nie wydobywają się dźwięki, jednak kiedyś była to oczywiście norma. Nie można jednak powiedzieć, że jest to w 100% film niemy, ponieważ przez cały czas towarzyszy nam piękna muzyka.
Jak pewnie już zauważyliście, lubię ten film, ale ponieważ jest znany, skoncentruję się na zwierzęcych postaciach.
Oprócz psa w jednej ze scen na terenie wytwórni widzimy kapucynkę, natomiast kiedy Valentin ogląda film z 1920 r. pt. Znak Zorro w zagrodzie stoi świnia. Poza żywymi zwierzętami mamy tu również inne tropy animalistyczne: lew na postumencie, orzeł na postumencie na biurku reżysera, rzeźba przedstawiająca trzy słynne mądre małpki, które stanowią ilustrację japońskiego przysłowia „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”. Na co dzień możemy je spotkać w postaci emotikonów. Znak czasów.Widzimy również etolę i czarne futro, trudno jednak na 100% orzec, że są one prawdziwe.
Wracając do głównego zwierzęcego aktora, czyli psa – widzimy go razem z panem na olbrzymim obrazie, który zapewne jako megaloman sam zamówił. Jest również obecny na zdjęciach dla wielbicieli (podpisywanych przez szofera), na których znajduje się odcisk jego łapki i napis „woof!”. Pies więc, jak na prawdziwą gwiazdę filmową przystało, również rozdaje autografy.
Psiak jest rzeczywiście uroczy, warto więc zagłębić się w jego zoobiografię. Jack Russell terrier o imieniu Uggie urodził się w Walentynki 2002 r., zmarł zaś 7 sierpnia 2015 r. Jego filmografia obejmuje filmy takie jak Pieskie życie (Life Is Ruff) z 2005 r., Rockersi z South Central (Wassup Rockers) z tego samego roku, Mr. Fix It (2006), Woda dla słoni (Water for Elephants) z 2011 r. oraz The Campaign, a także udział w reklamach i tv show. Największą sławę przyniosła mu jednak duża rola w Artyście, za którą otrzymał nagrodę Palm Dog na Festiwalu Filmowym w Cannes w 2011 r., Złotą Obrożę (po raz pierwszy przyznaną w 2012 r.) oraz pośmiertną nagrodę Palm Dog – Nagrodę Wszechczasów w 2020 r. Według niektórych recenzentów, Uggie był najjaśniejszą gwiazdą Artysty i skradł serca widzów.
Podobnie jak wiele innych filmowych zwierząt, został odkryty przypadkiem przez trenera Omara Von Mullera. Przygarnął psa, dzięki czemu ocalił go przed pobytem w schronisku, ponieważ dla poprzednich właścicieli był „zbyt dziki”.
Jack Russell teriery to psy bardzo aktywne, energiczne, dynamiczne, inteligentne, bardzo wierne i rodzinne. Należy jednak pamiętać o tym, że pierwotnie wyhodowane jako psy myśliwskie, nadal mają silny instynkt łowiecki, są hałaśliwe, a ich energia może niektórych przytłaczać. Z pewnością jest to idealny kandydat na psią gwiazdę, ponieważ chętnie i szybko się uczy.
W styczniu 2012 r. trener Uggiego poinformował opinię publiczną, że po Oscarowej gali psi aktor przejdzie na zasłużoną emeryturę. Decyzja ta spowodowana była względami zdrowotnymi: na krótko przed zdjęciami do Artysty u psa zauważono dziwne drżenia Jego trener i opiekun powiedział: „Choć zdarza się, że psy tej rasy czasem mają drgawki, to, co występuje u Uggiego, nie jest normalne. Wydaliśmy już mnóstwo pieniędzy na lekarzy, próbując dowiedzieć się, co powoduje te dreszcze, ale eksperci nadal nie wiedzą. Wszystko, co lekarze weterynarii mogą nam powiedzieć po tych niezliczonych badaniach, prześwietleniach i testach, to stwierdzenie, że jest to problem neurologiczny i że on nie cierpi”. Jak mówił Von Muller, ataki występowały o dziwo nie w momencie nadmiernej ekscytacji psa, ale kiedy był on zrelaksowany. Nie było to jednak bardzo widoczne podczas kręcenia filmu, a jak zdradził trener praca na planie „Artysty’ zajmowała aż 15 godzin dziennie (!), więc postanowił, że już nigdy więcej nie będzie już tak eksploatować psa. Film otrzymał certyfikat „No Animals Were Harmed” przyznawany przez Animal Humane Association.
Razem z aktorami Uggie pojawił się na scenie w Kodak Theatre w momencie przyznania Oscara za najlepszy film i był pierwszym czworonogiem na czerwonym dywanie. Reżyser Artysty, w swojej mowie o nim nie zapomniał, dziękując również jemu, słowami. „Sądzę, że go to nie obchodzi. Nie jestem pewien, czy rozumie to, co mówię. Nie jest aż tak dobry, ale dziękuję”.
Reżyser komentował też fenomen Uggiego w Artyście: „Po pierwszych pokazach widać było, że widzowie pokochali tego psa. Niemalże zdominował show. Wydaje mi się, że wiem, dlaczego jego postać jest tak ważna. Główny bohater nie jest bowiem aż tak sympatyczny, popełnia w filmie wiele błędów, lecz jego pies podąża za nim cały czas. Dlatego ludzie temu psu ufają”.
Uggie poza wieloma sztuczkami, które wykonał w filmie (moją ulubioną jest przewracanie się na znak wystrzału z rewolweru), odegrał kluczową rolę w dwóch scenach, kiedy życie jego pana jest zagrożone: zawiadamia policjanta o pożarze w mieszkanku Valentina oraz powstrzymuje go przed popełnieniem samobójstwa. Bacznie wypatrywałam oznak psiego stresu i jedyne, co można zauważyć, to scena, kiedy rzuca w niego gazetą żona aktora oraz oblizywanie się w kinie (często sygnał stresu u psów), a także nadepnięcie psa w scenie dużego zamieszania. To, co mi się nie podobało, to podskakiwanie psa na tylnych łapach w jednej ze scen. Poza tym widać, że pies i aktor odtwarzający postać Valentina doskonale się rozumieją, a zwierzak podąża za nim „jak po sznurku”. Czasem widzimy, jak pies nieznacznie zerka poza kamerę, gdzie otrzymuje komendy głosowe od Van Mullera (ponieważ film był niemy, mógł on wołać do psa na planie).