top of page

🎬 Garfield (2004)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


„Garfield” to film familijny Petera Hewitta. W oryginale głosu użyczył mu Bill Murray, w polskim dubbingu – Marek Kondrat.


Film stanowi połączenie animacji i filmu fabularnego z „żywymi” aktorami i jest to pierwszy pełnometrażowy obraz z udziałem Garfielda. Proces dodawania animowanego kota do filmu był dość skomplikowany: aby nakręcić dane ujęcie podstawiano maskotkę Garfielda, następnie tę samą scenę powtarzano z „pustką” po nim, a następnie potem komputerowo dodawano postać rudzielca.

Trzeba pokrótce przypomnieć historię tej postaci. Ojcem Garfielda jest Jim Davis. Rudy kocur po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1978 r., kiedy to trafił na rynek ogólnokrajowy. Tak naprawdę jego postać powstała jednak już w 1976 r. (debiut miał miejsce 8 lutego tego roku), a rysownik publikował komiksowe paski (trzy klatki) z kotem i jego opiekunem Jonem w lokalnej gazecie o nazwie „Pendleton Times”. Co ciekawe, odkryto ten fakt niedawno.


Ciekawa historia wiąże się z nadaniem imienia kociemu bohaterowi: otrzymał on imię po dziadku rysownika, który z kolei odziedziczył je po prezydencie Stanów Zjednoczonych, Jamesie Garfieldzie.


Jest to jedna z tych postaci, które zawojowały rynek komercyjny: kubeczki, ołówki, notatniki, maskotki, zegarki, ubrania, książki – swego czasu była duża moda na gadżety ozdobione tą postacią. Znałam osobę, która je zbierała (otrzymywała je z zagranicy, co w minionych czasach nadawało im dodatkowo szczególnego znaczenia i wartości).


Garfield nadal jest bardzo lubiany, choć z upływem lat wyrosła mu konkurencja pod postacią innych kreskówkowych kotów, np. Hello Kitty czy kota Simona, o którym przeczytacie w kolejnym tekście. Wymienione koty podobnie jak Garfield zawojowały rynek i ich podobizny można zobaczyć praktycznie wszędzie.


Osobowość Garfielda


Garfield jest nazywany „najbardziej leniwym kotem świata”. Rzeczywiście, jego ulubionymi zajęciami są oglądanie telewizji i jednoczesne zajadanie chipsów. Ulubioną potrawą jest lazania (w omawianym filmie zjada na raz cztery opakowania). Ma dużą nadwagę i problemy ze wskakiwaniem na wyżej położone miejsca. Śpi z ulubioną przytulanką, a sen to jedna z jego ulubionych rozrywek.

Ostatnio pisałam o Salemie – w porównaniu z Garfieldem jest on aniołem. Rudy kocur jest bowiem jeszcze większym egoistą i narcyzem. Myśli tylko o swojej wygodzie, jest złośliwy i wszystko musi skomentować. Jona uważa za kompletnego nieudacznika i kogoś „bystrego jak pudełko”. Równocześnie chce mieć go tylko dla siebie, jest więc bardzo zazdrosny, gdy w jego życiu pojawia się miła pani weterynarz Liz, a potem niezbyt rozgarnięty pies Odie.


Podstępny kocur robi wszystko, aby pozbyć się psa, nie tylko ze swojego ulubionego fotela, lecz w ogóle z domu. Kiedy jednak mu się to udaje, odkrywa, że Jon jest nieszczęśliwy, a zwierzęcy sąsiedzi, czyli dwa koty (Nermal rasy tonkijski i korat Persnikitty) oraz doberman Luca są zbulwersowani jego postępkiem i nie chcą go znać. Przyjaźni się za to z myszą Louisem, której nie chce mu się ścigać.

Garfield z oporami (ma problem z pokonaniem nawet jednej przecznicy i kilkakrotnie wraca się do domu) wyrusza na poszukiwania psa. Słusznie domyśla się, że został on porwany przez zdesperowanego prezentera telewizyjnego i idzie do siedziby telewizji, którą widział… na opakowaniu po chrupkach. Oczywiście historia musi mieć happy end. Okazuje się zatem, że Garfield skrywa też bardziej czułe oblicze (nie przyznaje się do tego, ale ewidentnie lubi się przytulać do Jona, a i na psa spojrzy łaskawszym okiem).


W filmie pojawiają się również inne psy i koty (wszystkie postaci poza Garfieldem są prawdziwe, ale każde zwierzę, które z nim rozmawia ma „zaanimowany” pyszczek i porusza wargami). Najwięcej widzimy ich w scenie w schronisku, a także na wystawie, na której prezentowane są psie sztuczki. Są wśród nich również psy rasowe, np. owczarek niemiecki, rottweiler, labrador, buldożek francuski czy bobtail.


W „Garfieldzie” pojawia się kilka wątków wartych omówienia. Jednym z nich jest stosowanie obroży elektrycznych, co zostaje w filmie (i słusznie) potępione. Trzeba pamiętać, iż to, że nadal stosują je niektórzy szkoleniowcy nie znaczy, że nie wyrządzają one psom krzywdy. Nowoczesne szkolenie opiera się wyłącznie na pozytywnych metodach i wzmacnianiu, a nie osłabianiu więzi z opiekunem.


Drugą kwestią jest otyłość kota. Jak słusznie ktoś zwrócił ostatnio uwagę, postać można potraktować jako „promocję otyłości”. A warto wiedzieć, że u zwierząt poza wiekiem inaczej przeliczamy też dodatkowe kilogramy. I tak nadwyżkowy kilogram masy ciała kota odpowiada aż za co najmniej 10 kg nadwagi u człowieka. Na stronie Vetexpert możemy przeczytać: „Czy kilogram to dużo, czy mało dla kota ? Jeżeli masz kota, który powinien ważyć 4 kg, a waży 5, to ten 1 kg stanowi 25% nadwyżkę w stosunku do jego prawidłowej masy ciała. Jeżeli odniesiemy tę sytuację do człowieka o standardowej masie ciała 70kg i dodamy mu 25% jego idealnej masy ciała, czyli: 17,5kg, to będzie on ważył: 87,5kg”. Tak naprawdę otyłość nie jest więc zabawna, i w prawdziwym życiu (podobnie jak u ludzi) może być u kotów źródłem wielu chorób.


Proces powstawania filmu był monitorowany przez Animal Humane Association, natomiast nie podobało mi się skakanie Odiego na tylnych łapach (co miało symulować taniec) i obroty wokół własnej osi (a nie wyglądało to na symulację komputerową) oraz przebieranie psa i kota na potrzeby tv, uzasadnione tylko zachciankami ludzi.


Można się zastanawiać, dlaczego postać obdarzona tyloma wadami budzi taką sympatię…W omawianym filmie widzimy pewną przemianę bohatera, który nawet jest w stanie w końcu nazwać Odiego przyjacielem…jednak wydaje się, że jego powrót łączy się dla niego przede wszystkim z możliwością dalszego mu dokuczania.


Od opisywanego filmu (który w 2006 r. doczekał się kontynuacji zatytułowanej po prostu „Garfield 2” i „Garfield 3: Koty górą” w 2009 r.) preferuję rysunkową serię pt. „Garfield i przyjaciele” z 1988 r., która była emitowana przez 7 sezonów, co łącznie dało liczbę 121 odcinków. Ale o tym napiszę już innym razem.


„Garfield” z 2004 r. jest jednak z pewnością pozycją obowiązkową dla swoich wielbicieli.




bottom of page