„Kot Simona” (ang. Simon’s Cat) to seria filmów animowanych, zapoczątkowana w 2008 r. przez Simona Tofielda, brytyjskiego rysownika, współpracującego między innymi z „The Daily Mirror”. Pasją rysownika jest przyroda i zwierzęta (pierwszego kota otrzymał, gdy miał 9 lat, jako dorosły adoptował cztery koty ze schroniska). Obserwując swoich pupili, którzy stanowią nieustające źródło inspiracji, stworzył koci serial, opowiadający o perypetiach tytułowego Simona (alter ego swojego twórcy) i jego bezimiennego (!) kota oraz innych zwierząt z najbliższego otoczenia. W filmikach często pojawia się sympatyczny pajączek z dużymi oczami, a także rozczochrany kociak.
Powstało ponad 100 odcinków, ale trudno w tym przypadku mówić o zamkniętej całości, jako że Tofield ciągle zamieszcza kolejne filmy na swoim kanale na YouTube. Poszczególne filmy były często nagradzane, a w 2018 r. kanał hucznie obchodził dziesięciolecie istnienia postaci rysunkowego kota.
Filmiki możemy podzielić na dwie kategorie: czarno-białe, od których zaczęła się międzynarodowa kariera „Kota Simona” oraz kolorowe. Osobiście jestem zwolenniczką pierwotnej, dwuminutowej wersji czarno-białej, ponieważ dzięki tej formie kreskówka wyróżniała się na tle innych kocich seriali. Postaci mają tylko kontury, a największą zaletą serii o przygodach Simona i jego białego kota (poza aspektem komediowym) jest świetne zilustrowanie typowych zachowań kotów i ich charakterystycznej osobowości: własnej logiki, zamiłowania do obserwacji z ukrycia (jak gdyby były tajnymi agentami), wymuszania jedzenia, niezdecydowania podczas przekraczania drzwi (jak wiemy, kot zawsze znajduje się po ich niewłaściwej stronie). Ruchy kota oddane są z dużą precyzją (zarówno typowe sekwencje łowieckie, jak też czynności takie jak drapanie mebli, przeciąganie się, mycie, ocieranie się o nogi Simona). Już sam wygląd kota jest zabawny: okrągłe, kuliste ciałko, małe uszka i olbrzymie, zdziwione oczy.
Z czasem filmiki stawały się dłuższe, jednak do tych małych perełek komedii sytuacyjnych najlepiej pasuje krótka forma z zabawną puentą, jak to miało miejsce w początkowych odcinkach.
Kot Simona to wielki psotnik: kiedy wpada w tryb „kociego szaleństwa” niszczy wszystko na swojej drodze: uwielbia drapać sofę, skakać po zasłonach, przewracać bibeloty. Kocha kartonowe pudełka i lubi je rozrywać na kawałki. Jednak jego głównym hobby pozostaje budzenie Simona upartym miauczeniem aby zmusić go do przygotowania kociego posiłku. Jest zresztą znacznie sprytniejszy od swojego opiekuna. W zasadzie większość sytuacji kończy się charakterystycznym wskazaniem łapką na swój pyszczek. Kot Simona w większości przypadków zachowuje się jak prawdziwy kot (uwielbia polować na owady), ale czasami, jak właśnie przy okazji wspomnianego gestu czy też kiedy uderza śpiącego Simona kijem baseballowym jest antropomorfizowany.
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Garfielda, Hello Kitty czy Pusheena, Kot Simona stał się produktem komercyjnym i świetnym biznesem: gadżety z jego wizerunkami (kalendarz, poduszki, koszulki itd.) robią furorę. Książki z przygodami zabawnego kota ukazały się w około 30 krajach i wszędzie stały się bestsellerami.