top of page

🎬 Kulinarne historie: On podaje rybę, ona woli kwiaty (2019)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


„Kulinarne historie: On podaje rybę, ona woli kwiaty” (wiet. Chang Dang Ca, Nang An Hoa / ang. He Serves Fish, She Eats Flower) to wietnamski film, który obejrzałam w ramach Festiwal Filmowy Pięć Smaków. Jest to jeden z ośmiu odcinków serii kulinarnej, której producentem jest HBO Asia Originals. Za reżyserię i scenariusz odpowiada Phan Dang Di, znany głównie jako twórca filmów niezależnych. Autorem pięknych zdjęć jest Pham Quang Minh.

Miejscem akcji jest wietnamskie miasto Ho Chi Minh, a zdjęcia powstały w dzielnicy, która słynie z wielokulturowości, w której wpływy wietnamskie i chińskie wzajemnie się przenikają i uzupełniają. W jednej ze scen bohaterowie spacerują po lesie.


Około godzinny film opowiada historię młodego kucharza Thanga, który zakochuje się w starszej od siebie, pięknej stewardessie o imieniu Van. Traktując dosłownie porzekadło „przez żołądek do serca”, urządza dla swej wybranki uczty. Ona jednak nie lubi jeść mięsa, poza tym nie chce przytyć ze względu na pracę, wybiera zatem dietę owocowo-warzywno-kwiatową.


W interesującym wywiadzie towarzyszącym seansowi jego twórca przyznał, że sam je mięso, natomiast ma nadzieję, że w przyszłości ludzie nie będą musieli zabijać, żeby mięso pozyskać. Jego bohater zdaje się nie dostrzegać, że kobieta nie traktuje znajomości z nim poważnie, gdyż nie jest dla niej wystarczająco zamożnym kandydatem na męża.


Już w 8. minucie filmu okazuje się, że stewardessa ma kilka młodych kotów: rudo-biały zeskakuje z blatu kuchennego, a następnie razem z biało-burym czeka zapewne na posiłek. W sumie są trzy koty plus gromadka bezdomnych, które kobieta dokarmia, ponieważ te trzy, które są w domu, zadomowiły się po tym, jak też je dokarmiała. W związku z tym stwierdza, że nawet gdyby chciała, to i tak już nie odejdą. Kiedy jedzie do pracy, Thang zostaje w jej mieszkaniu, a jego głównym obowiązkiem staje się karmienie zwierząt. W jednej ze scen idzie w tym celu na górę, a w korytarzu rudy kot za jego plecami zeskakuje z parapetu, a na górę prowadzi go miauczący, biały kot w rude laty. Na piętrze okazuje się, że czekają już tam cztery koty: dwa biało-rude i dwa biało-bure.


Koty pojawiają się w sumie w kilku scenach, raz całująca się para prawie przewraca się na rudo-biało-burą szylkretkę, która zdziwiona się odsuwa. Zresztą chyba to ją najczęściej widzimy na ekranie, np. w scenie, w której Van czyta, a wokół leżącej kobiety krąży mrucząca kotka (co bardzo dobrze słychać). W innej scenie kobieta siedzi na dachu, a kotka obok niej myje się. W jeszcze innej dyszy z otwartym pyszczkiem, nie wiadomo jednak czy z powodu upału, czy zbyt długo trwającej zabawy. Kiedy stewardessa wraca z podróży, pod wita ją zaspana kotka, która w międzyczasie ucięła sobie drzemkę pod roślinami doniczkowymi.

Van lubi też leżeć na oszklonym dachu nad pasażem handlowym, gdzie towarzyszy jej kociak, który wraz z nią zaciekawiony obserwuje życie toczące się pod nimi.


Najbardziej znany kadr z tego filmu widzicie poniżej: jest to zarazem bardzo efektowna (chociażby z powodu oświetlenia) scena, w której ujęcie z góry pokazuje śpiącego kucharza oraz 4-5 kotów, które wraz z upływem czasu przychodzą i odchodzą, zamieniając się miejscami. Raz Thang gwałtownie podrywając się z miejsca niemal przygniata kota. Niepokoi scena, w której mały kociak podchodzi niebezpiecznie blisko do działającego w formie wiatraka wentylatora i na dodatek pod niego wchodzi. Mam nadzieję, że zwierzę w tej scenie jednak nie ucierpiało.


Prowadząca wywiad z reżyserem zauważyła, że postać żeńska przypomina kota i z pewnością ma w sobie coś drapieżnego. Na pytanie o to, skąd wziął się pomysł umieszczenia w fabule kotów, reżyser odpowiedział: „Z moich obserwacji wynika, że koty znają wiele sposobów, by dotrzeć do człowieka. Niby zachowują dystans, ale potrafią się do ciebie zbliżyć, jeśli tylko je pogłaszczesz i dobrze je traktujesz. Pod względem zachowania nie można ich porównać do innych zwierząt domowych. Koty są zupełnie inne. Trzeba nieustannie zwracać na nie uwagę, bo w przeciwnym razie po prostu znikają. Tak samo jest z miłością. Musisz ją karmić, dbać o nią, poświęcać jej mnóstwo uwagi, aby ją zachować. W przeciwnym razie stracisz ją w mgnieniu oka”.


Poza kotami w filmie widzimy koguta, który jest trzymany w koszu w bramie przed restauracją, oraz wiele gatunków ryb żywych i martwych (w tym trujące ryby fugu w akwarium oraz tuńczyka i suma). I tutaj pojawia się problem, ponieważ dla wrażliwych odbiorców szokiem może być nadzianie żywej ryby na kij w scenie na łodzi, tak, jak gdyby została wbita na pal. Kobieta będąca świadkiem tego zdarzenia krzywi się i idzie nakarmić gęś obecną na pokładzie. Gęsi pojawiły się wcześniej również nad rzeką, a w klatce znajdowały się kurczęta. W innej scenie obserwujemy krojenie żywcem ryby fugu, która chwilę wcześniej ewidentnie dusi się na blacie kuchennym. Trudno się ogląda te sceny i sprawiają one przykrość. W filmie pojawiają się również tzw. owoce morza, czyli krewetki oraz langusta.


To, co zasługuje na szczególne uznanie i co mnie najbardziej urzekło, to strona wizualna filmu: pastelowe kolory, ale i fluorescencyjny chabrowy, a także kolorowe dania, niejednokrotnie skomponowane z pięknych kwiatów. Dania zazwyczaj wyglądają bardzo efektownie i według reżysera dobrze ilustrują wietnamską kuchnię, np. pojawia się najsłynniejsza zupa tego kraju o nazwie pho.

Zmysłowy obraz ilustruje nie tylko historię miłosną, lecz również delektowanie się kolejnymi potrawami, ponieważ jak twierdzi reżyser, zarówno seks, jak i jedzenie są dla człowieka jednymi z największych przyjemności, dlatego też zależało mu bardzo na ukazaniu w filmie związku pomiędzy jedzeniem i miłością. Pojawia się przy tym ciekawe odwrócenie ról: tzw. body sushi podawane jest zwykle na ciele kobiecym, tutaj – na męskim.


Równocześnie cielesność łączy się i przenika, przechodząc z jednej formy w drugą: Thang głaszcze rudo-białego kota, po czym płynnym ruchem jego ręka przenosi się na plecy Van. Zresztą kot, o którym mowa, często domaga się głaskania, a zdaniem stewardessy jest o nią wyraźnie zazdrosny.


We wspomnianej rozmowie Phan Dang Di zwraca uwagę na to, że Thang gotuje Van to, co on chce, a nie to, czego ona oczekuje. Ma to oznaczać chęć sprawowania nad nią kontroli. Reżyser przyznaje, że nie pochwala feminizmu, i żartuje, że „gdy mężczyzna chce zrobić coś wyjątkowego, to i tak kończy się to porażką”, podobnie jak w przypadku jego bohatera.


Inspiracją dla reżysera była sztuka Mondriana, którego ceni za minimalizm. Film z pewnością spodoba się miłośnikom gotowania. Reżyser opowiada, że w ostatnim roku powstało wiele pięknych krótkich metraży wietnamskich. Miejmy nadzieję, że w nieodległej przyszłości będziemy mogli się z nimi zapoznać, bowiem wietnamskie kino w ostatnich latach prężnie się rozwija.




bottom of page