top of page

🎬 Lista Adriana Messengera (1963)


Lista Adriana Messengera (ang. The List of Adrian Messenger) w reżyserii Johna Hustona to film ciekawy z wielu powodów. Ten czarno-biały obraz zaliczany jest do filmu noir, zaś fabuła koncentruje się wokół tytułowej listy, z którą wiąże się kryminalna intryga. Wątkiem zazwyczaj pomijanym w analizie filmu jest obecność zwierząt. A widzimy ich sporo: na ekranie najwięcej jest koni (dwa z nich zostają wyróżnione: Sześciopensówka, na której jeździ chłopiec o imieniu Derek oraz biały Awatar, który jest prezentem „zza grobu” dla niego od Adriana Messengera). We wnętrzach dostrzeżemy figurki tych zwierząt. W scenach polowania i w psiarni pojawia się również sfora psów myśliwskich rasy foxhound angielski (w końcowej scenie jeden z nich o imieniu Bellman odegra znaczącą rolę). Ponadto, w scenie z kataryniarzem oglądamy psa przebiegającego przez ulicę, poza tym: pudla oraz wyżła polującego na przepiórkę. Inni zwierzęcy bohaterowie to kot oraz lis, na którego się (skutecznie) poluje.


Kot o imieniu Omar, który pojawia się w filmie w scenie rozgrywającej się we wnętrzu, podawany jest sobie przez postaci z rąk do rąk, co zdaje się cierpliwie znosić. Jego rola ogranicza się do bycia pupilem zamordowanego bohatera. Niczego nieświadomy, łasi się do nóg oprawcy swojego pana. Ostatecznie zostaje adoptowany przez kuzynkę Adriana.


Bardzo ciekawym i innowacyjnym wątkiem (mówimy o filmie z 1963 roku) jest zwrócenie uwagi na nieśmiały głos ze strony ruchu obrony praw zwierząt, który swoje korzenie wywodzi z dziewiętnastowiecznych organizacji. Wtedy to zaczęły powstawać pierwsze towarzystwa opieki nad zwierzętami (prym wiodła w tym względzie Wielka Brytania). Zainicjowało je Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt (RSPCA), założone w 1824 r. w…londyńskiej kawiarni. Co ciekawe, druga tego typu organizacja na świecie powstała w Warszawie w 1864 r. Było to Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOZ), ufundowane na dwa lata przed utworzeniem Amerykańskiego Towarzystwa Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt (ASPCA).


W omawianym filmie scenie polowania na lisa towarzyszy postać starej kobiety trzymającej transparent, postulujący zaprzestanie tej okrutnej praktyki.

W scenie konfrontacji kobiety z dziedzicem – prowodyrem polowania, wzburzona kobieta wykrzykuje: „- Serca nie macie! Co wam winne lisy? Protestuję przeciw tej nieludzkiej zabawie! Przecież zwierzęta są naszymi przyjaciółmi. (…) Proszę to odwołać! Co złego zrobiły panu lisy?” Dziedzic oczywiście traktuje kobietę jak obłąkaną fanatyczkę, a na jej argumenty ma jedno stwierdzenie: „- Człowiek z natury jest łowcą, a lis ofiarą.” Na co kobieta odpowiada: „- Nikczemne kłamstwa! Jak mówił Oscar Wilde, niewymowni gonią za niejadalnym”. Polemika słowna wkrótce się kończy, a starsza pani dziarsko podąża wraz z innymi gapiami za konną kawalkadą wyruszającą na polowanie.


Finalnie okazuje się, że oponentkę myśliwych zagrał mężczyzna (w filmie obserwujemy również inne, genialne transformacje znanych aktorów).

Podczas polowania widzimy lisa rozszarpywanego przez psy gończe, chociaż nie jest to pokazane dosłownie. Przerażenie ściganego zwierzęcia jest oczywiście autentyczne (wcześniej schwytane we wnyki zwierzę wisi do góry nogami, a następnie zostaje zapakowane do worka), podobnie jak autentyczne jest też niebezpieczeństwo grożące koniom, które na oczach widza biorą udział niemalże w Wielkiej Pardubickiej, a jeden z nich, Awatar, „zawisa” w połowie skoku na parkanie. Podczas polowania w tle migną również krowy, a także zaciekawiony rozgardiaszem byk.



W filmie ogółem pojawiają się aż trzy polowania (dwa z nich otwierają i zamykają film).

Słyszymy również dwie opowieści o zwierzętach: legendę, jakoby po śmierci kolejnych członków rodu lisy zbiorowo ujadały, a także mrożącą krew w żyłach opowieść o wilkach pożerających pasażera, który wypadł z pociągu.


Ostatnia scena polowania stanowi typowo antropocentryczne ujęcie tego zjawiska, jest równocześnie punktem kulminacyjnym tego mniej znanego szerszej publiczności kryminału. Mimo to, przez twórców zostaje dostrzeżone stanowisko drugiej strony – aktywistów zwierzęcych i, co ważniejsze, zostają oni dopuszczeni do głosu w postaci wspomnianej, dziarskiej starszej pani.


Film warto obejrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze, miłośników zwierząt zainteresuje spora liczba przedstawicieli różnych gatunków, która pojawia się na ekranie.


Po drugie – wrażenie nadal robi świetna charakteryzacja. Oglądając film po raz pierwszy naprawdę nie zorientujemy się, kto kryje się pod konkretnym przebraniem, a mamy tutaj bohaterów osobliwych i wyrazistych. Dowcipnym zabiegiem jest końcowe stopniowe odsłanianie się aktorów, którzy dosłownie puszczając do widza oko, doskonale się bawią swoją metamorfozą.

bottom of page