„Mój przyjaciel lis” (fr. Le Renard et l’enfant) w reż. ” Luca Jacqueta, twórcy nagrodzonego „Marsza pingwinów, to kolejny film familijny, który chcę pokrótce omówić.
Narratorką jest kobieta, która opowiada synowi historię swojej przyjaźni z lisicą, którą nazwała Tuti. Opowieść o oswajaniu dzikiego zwierzęcia przywodzi na myśl „Małego Księcia” Antoine de Saint-Exupéry’ego (to tu padają słynne słowa: „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”) oraz „Paxa” Sary Pennypacker. W obu tych książkach również występują lisi bohaterowie.
Film Jacqueta pełen jest leśnych zwierząt: mamy tutaj i dorosłe lisy (scena zalotów przy blasku księżyca jest magiczna), i trzy lisiątka. Ponadto, pojawiają się dziki, ryś, niedźwiedź, wilki, jeleń, sarny, dwa borsuki, jeż z młodymi, wiewiórka, żeneta, myszy… Świat ptaków też jest bogato reprezentowany: widzimy dudka, kruka, kowalika, puchacza. W ścieżce dźwiękowej słychać ponadto sikorki, dzięcioła, kukułkę i srokę. Płazy reprezentują salamandra plamista i żaby.
Pierwszą część filmu ogląda się niczym film przyrodniczy: na tle przepięknych „okoliczności przyrody” rozgrywają się sceny z lisiego życia. Mamy więc tutaj i wspomniane zaloty, i polowanie na gryzonie (charakterystyczne podskoki w miejscu), wychowywanie młodych. Ostrożna lisica nawiązuje też nietypową przyjaźń z podążającą jej śladem dziesięcioletnią dziewczynką.
To, co stanowi o wartości tego filmu, to lisi punkt widzenia: pojawia się on niejednokrotnie, np. kiedy lisica obserwuje dziecko lub rysia próbującego dostać się do jej nory (wtedy patrzymy na rysia z lisiej perspektywy, czyli spod ziemi).
W filmie zagrały trzy oswojone lisy oraz dzicy przedstawiciele tego gatunku psowatych. Zdjęcia z ich udziałem nakręcono w Parku Narodowym Arbuzzes we Włoszech.
Mój zachwyt nad pięknymi zdjęciami ostudziła jednak fabuła: otóż w drugiej części filmu dzieją się rzeczy zdumiewające. Odniosłam wrażenie, że albo twórcom zabrakło pomysłów, albo nie przemyśleli końcowych scen. Część druga w moim odczuciu nie przystaje do pierwszej i jest znacznie słabsza. Zmiana zachowania dziewczynki jest dość niezrozumiała, a jej próba uwięzienia lisa – okrutna. Co się stanie z lisem – nie zdradzę, chociaż zakończenie jego historii wybrane przez scenarzystów, czyli reżysera i Erica Rognarda, jest i dziwne, i zaskakujące. Wcześniej zwróciły moją uwagę dwie sceny: rzucanie w jeża patykami i łapanie żab. Zachowania te nie dość, że są naganne, to jeszcze nie pasują do postaci rzekomo kochającej naturę.
„Mój przyjaciel lis” został luźno oparty na wspomnieniach z dzieciństwa samego reżysera. Połączenie filmu dokumentalnego (zwierzęta w środowisku naturalnym) i fabularnego (historia dziewczynki) wypada nieźle, zgrzytem są jednak dla mnie opisane wyżej sceny.
Czy warto obejrzeć ten film? Powiem tak: warto z uwagi na piękne zdjęcia. Co do opowieści – mnie rozczarowała.
Comments