„Milo i Otis” (jap. Koneko monogatari, ang. The Adventures of Milo and Otis) to japoński film familijny/przygodowy. Reżyserem jest Masanori Hata. W 1987 r. obraz otrzymał Nagrodę Publiczności Japońskiej Akademii Filmowej, a także nominację tejże Akademii w kategorii: Najlepsza muzyka (której twórcą jest Ryûichi Sakamoto). Zdjęcia kręcono około 4 lata, nakręcono łącznie 74 godziny materiału (film trwa niespełna 75 minut w wersji anglojęzycznej, w oryginale – 92 minuty). Z napisów końcowych dowiadujemy się, że przy jego produkcji uczestniczyło aż 18 trenerów zwierząt.
Film jest skonstruowany w specyficzny sposób: pojawia się narracja zza kadru (męski głos), która opisuje dzieciom to, co dzieje się na ekranie, a także za pomocą modulacji głosu zostają przekazane dialogi pomiędzy poszczególnymi zwierzętami oraz wyrazy dźwiękonaśladowcze, przez nie wydawane. W filmie nie występuje żaden człowiek, skupiamy więc swoją uwagę na samych zwierzętach. A jest ich tu mnóstwo (pod względem ich ilości filmowi dorównuje „Babe – świnka z klasą”).
Głównymi bohaterami są rudy kocurek Milo i mops Otis. Obydwa zwierzaki wychowują się na farmie i szybko się ze sobą zaprzyjaźniają. Podczas pobytu na farmie i poza nią, w czasie swojej wędrówki zwierzęta wchodzą ze sobą w międzygatunkowe interakcje. Łatwo np. zauważyć, że Milo ewidentnie widzi jeża po raz pierwszy. Pies i kot podczas swojej podróży (Milo przez przypadek odpływa w drewnianej skrzynce w siną dal, Otis rusza mu na ratunek) spotykają: kury różnych ras, kaczki, kurczęta, kaczęta, koguta, gąsienicę, mysz, kraba, raka, pisklęta, kruki, owce, owczarka bearded collie, indyka, ropuchę, jeża, jenota, niedźwiedzie (himalajskiego i japońskiego), lisa i lisięta, króliki, zająca, jelonka, krowę, szopy pracze, pstrąga, mewy, węża, świnię z prosiętami, jelenie, żółwia (na którym płynie Otis)…Praktycznie nie ma ujęcia bez obecności czworonożnych lub dwunożnych aktorów. Ponadto, w filmie obserwujemy narodziny kociąt i szczeniąt. Na początku poznajemy rodziny Milo i Otisa. Warto zauważyć, że matka Milo jest trójkolorowa (tzw. trikolorka), zaś w Japonii koty o tym ubarwieniu (tzw. maneki-neko) zapewniają według tradycji dużo szczęścia i bogactwa.
Oczywiście zwierzęta są antropomorfizowane (matka Milo urodziła po raz pierwszy, więc postanawia sobie, że chce być dobrą matką i nie krzyczeć na dzieci). Oczywiście niesforny i wszędobylski Milo nie ułatwia jej zadania. Zwierzęcy ojcowie cieszą się zaś z narodzin swych dzieci i niemal ogłaszają je całemu światu.
To, co z mojego punktu widzenia stanowi wartość w tym filmie, to próby ukazania zwierzęcego punktu widzenia. Klasycznie już stosowany jest zabieg przebitek na zwierzę i na obiekt, na który ono patrzy, mamy jednak również ujęcia wprost ze zwierzęcej perspektywy. Do tej kategorii zaliczam scenę, w której idziemy razem z Milo obok drzew i widzimy gałęzie prawie z wysokości kota, a także z jego perspektywy (siedzi wewnątrz szuflady w komodzie w starej chatce rybackiej i wygląda przez szparę) widzimy zbliżającego się niedźwiedzia.
Na pewno jest to film o dojrzewaniu zwierząt, o przemianie z rozkosznych maluchów w zwierzęce nastolatki, a potem w dojrzałe zwierzęta, które zaczynają rozglądać się za partnerami.
Niestety, jak to się czasem zdarza przy tego typu produkcjach, reżyserowi postawiono zarzut znęcania się nad zwierzętami. Chodziło o to, że podczas kręcenia zdjęć rzekomo zabito ponad 20 kociąt, jednemu złamano łapkę… Kontrowersje budziła scena, w której Milo spada z ponad 100 stóp z klifu do wody (ujęcie pokazano w zwolnionym tempie żeby dokładnie ukazać sposób spadania kota), kiedy płynie w drewnianej skrzynce, ewidentnie wzywając pomocy, kiedy Otis stoi na skale pośród wody, która stopniowo znika pod jej przyborem, kiedy walczy z niedźwiedziem, gdy do Milo zbliża się wąż... Ponadto wątpliwości widza mogą budzić następujące ujęcia: krab chwyta Milo za wąsy, wyraźnie sprawiając mu ból, Milo z kolei bije łapką pisklę, pstrąg łapie kota za ogon, kota atakują mewy, przemoczony Milo trzęsie się z zimna, pies płynie na żółwiu. Pojawia się egzotyczne zestawienie: kot-szop pracz-niedźwiedź. Jednym słowem – dzieje się.
Oczywiście wytwórnia Columbia Pictures zaprzeczyła tym pogłoskom, zaś w recenzjach powoływano się na końcowy zapis, w którym twórcy zastrzegali, że „wykorzystane zwierzęta zostały sfilmowane pod ścisłym nadzorem z najwyższą troską o ich bezpieczeństwo i dobre samopoczucie”. Jednak recenzenci nie zauważyli tego, co zostało przemilczane, czyli nie pojawił się zwrot, że „żadne zwierzęta nie zostały skrzywdzone”. Z dzisiejszej perspektywy skandalem jest to, że American Humane Society zatwierdziło film w sytuacji, gdy żaden z jego przedstawicieli nie pojawił się na planie filmowym. Film powstał w 1986 roku, czyli przed tym, zanim pojawiła się animacja typu CGI (ang. computer-generated imagery), a więc obraz, w którym wszystkie jego elementy (postacie, pojazdy, krajobraz), powstały wyłącznie za pomocą komputera (pierwszym pełnometrażowym, animowanym tego typu filmem był „Toy Story” z 1995 r.). Film pokazuje zwierzęta, które są postawione w sytuacjach, które w sposób wyraźny wywołują w nich stres i strach. Notka na końcu filmu nie jest zaś wystarczająco dobrze sformułowane, aby usunąć wszelkie wątpliwości.
Jaka była prawda? Z perspektywy czasu trudno orzec na 100%, wiadomo zaś, że twórcy filmu nie byliby skłonni potwierdzić powyższych pogłosek, nawet gdyby takie sytuacje rzeczywiście miały miejsce. A trudno uwierzyć, że tak się nie stało.
Nie ulega jednak wątpliwości, że dzieci będą tym filmem zachwycone, a i dorosłym przypomni on czasy dzieciństwa, chociaż oczywiście inaczej ogląda się go będąc dzieckiem, inaczej zaś krytycznie jako osoba dorosła, świadoma zakulisowych sytuacji.