Film Henryka Szaro powstał na bazie powieści Stanisława Przybyszewskiego z 1912 r. pod tym samym tytułem. Jest to jeden z ostatnich filmów niemych wyprodukowanych w Polsce i równocześnie uchodzi za jeden z najwybitniejszych filmów polskich sprzed ery dźwięku.
Uważany za zaginiony, został odnaleziony w 1997 r. w Belgii i odrestaurowany.
Mroczna opowieść o przyjaźni dwóch początkujących pisarzy osadzona w Warszawie koncentruje się na zmaganiach Henryka Bieleckiego, który nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć literacki sukces i zdobyć (niezasłużoną) sławę.
Zaletą filmu są z pewnością nakładane zdjęcia oraz gra światłem i cieniem, a pojawiający się w kilku scenach (15.-16. min i 39.-40. min filmu) młody, czarny kot mieszkający z głównym bohaterem i jego żoną, symbolizuje niewypowiedziany głos sumienia bohatera, patrzący na niego z wyrzutem, gdy tylko przekroczy próg mieszkania. Wzrok zwierzęcia przykuwa i przeraża bohatera, na co z pewnością wpływa również etykietka, która przylgnęła do kotów o tym kolorze sierści. Bezimienny kot zawsze siedzi na jakimś meblu (głównie na biurku znajdującym się praktycznie na wprost wejścia), a także na szafce przy lustrze. Niepokoi i skutecznie przyciąga uwagę bohatera, chociaż nie robi nic szczególnego: po kociemu lubi leżeć na rozłożonych kartkach papieru i z wysokości obserwuje miotanie się człowieka zmagającego się z wyrzutami sumienia oraz strachem przed zdemaskowaniem. Tak naprawdę bohatera nie straszy więc zwierzak, a własne myśli, które podsuwa mu przenikliwe spojrzenie kocich oczu.
Poza kotem ze zdjęcia, w filmie pojawia się kilka innych zwierząt: konie (przy dorożkach i koń policyjny w scenie pod teatrem, a także konie na plakacie informującym o wyścigu na Służewcu), ratlerek trzymany na ręku przez mężczyznę, rybki w akwarium.
Inne formy i przejawy zwierzęcej obecności na ekranie, na które oglądając filmy często nie zwracamy uwagi to etola z lisa i poroże na ścianie (prawdopodobnie łosia).
Jeszcze inny kot (tym razem biały) w naszym rodzimym kinie niemym to zajadający coś ze smakiem mruczek w ocalałym we fragmentach „Cudzie nad Wisłą” z 1921 r. w reżyserii Ryszarda Bolesławskiego, który pojawia się na wirażowanych zdjęciach w kilku ujęciach.
