top of page

🎬 Odwal się od kotów: Polowanie na internetowego mordercę (2019)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


Zdarza mi się słyszeć narzekania na netfliksowe produkcje: że sztampowe, że od razu można je rozpoznać, że są niczym pierniczki pochodzące z jednej foremki. Oczywiście, podobnie jak na innych platformach, można tu znaleźć produkcje lepsze i gorsze, natomiast to, co w mojej ocenie jest sprawnie zrealizowane, to dokumenty śledcze opakowane w formułę miniseriali. Poza formatem, który umożliwia „ogarnięcie’ całości w jeden wieczór i otrzymanie odpowiedzi na postawione pytania (co bardzo lubię jako osoba z natury niecierpliwa), poruszają one znacznie więcej dylematów natury etycznej, niż by się na pierwszy rzut oka wydawało. Nie są to tylko opowieści typu: „kto zabił i ile osób”, ale stawiają też ważne pytania, na które nie zawsze potrafimy znaleźć odpowiedź.


Takim miniserialem jest dla mnie niespełna trzygodzinny, trzyodcinkowy „Odwal się od kotów: Polowanie na internetowego mordercę” dostępny na Netfliksie. Historii tam opowiedzianej nie znałam i obejrzałam ją post factum i to z perspektywy 11 lat, odkąd opisywane wydarzenia miały miejsce, może więc dlatego do końca utrzymał moją uwagę i wywołał duże napięcie.


Historia determinacji i bezkompromisowości użytkowników Facebooka, którzy połączyli siły, by odnaleźć i ukarać sprawcę wykrytych zbrodni, przywraca wiarę w człowieka i daje nadzieję na wykrywanie podobnych przestępstw w przyszłości, ponieważ wspomniane osoby nadal działają (i niestety mają ręce pełne roboty, gdyż przestępstw, w których ofiarami padają zwierzęta, nie brakuje).


Na czele owej facebookowej grupy sprawiedliwych stoi mieszkanka Las Vegas, która po bolesnym rozstaniu z partnerem, w ramach autoterapii spędzała długie godziny w Internecie, oraz wspomagający ją w tych działaniach mężczyzna, który okazał się niezbędny w „namierzaniu” przestępcy. W miniserialu o szkielecie typowego dokumentu („gadające głowy”, materiały archiwalne, relacje mediów) pojawiają się również przedstawiciele prawa, znajomy ofiary, matka mordercy oraz właściciel kafejki internetowej, który odegrał zresztą niebagatelną rolę.


Poszukiwany to młody chłopak, wykreowany przez siebie samego w mediach celebryta, który wrzucił do sieci nagrania, na których zabija koty L Na trzech filmikach giną łącznie cztery zwierzęta (w tym dwa kocięta), nie wiadomo jednakże, ile zwierząt zabił poza kamerą (na innym nagraniu zamordował jeszcze szczenię). Fragmenty filmów są ukazane w dokumencie, chociaż nie sceny najbardziej drastyczne, ale za to zostają one dokładnie zrelacjonowane. Warto o tym pamiętać przed przystąpieniem do tego niewątpliwie trudnego dla miłośników zwierząt seansu.


Psychopaci, spośród których rekrutują się też seryjni mordercy, najczęściej „ćwiczą” swoje patologiczne skłonności na zwierzętach, by potem przejść do ofiar „większego kalibru”, czyli ludzi. Tak też było w tym przypadku: chłopak zamordował młodego mężczyznę, a zbrodnię zainscenizował… na podstawie sceny z bardzo słynnego filmu z lat 90., który z pewnością oglądaliście. Fakt ten pozwala na postawienie pytania o rolę filmów we wpływie na spaczoną psychikę osobników, którzy potem chcą „zagrać” we własnym filmie i odtworzyć zbrodnię pokazaną na srebrnym ekranie.


Jeśli chodzi o okrucieństwo wobec zwierząt (na wszystkich czterech filmach zwierzęta zostały zabite za pomocą różnych metod), to jest to zjawisko o ogromnej, przerażającej skali i ciągle zbyt małej wykrywalności, dlatego wola walki o sprawiedliwość, z jaką przystąpili do akcji nie znający się nawet internauci, zrobiła na mnie duże wrażenie.


Miniserial jest filmem instruktażowym, ujawniającym metody wykrycia sprawcy, które były nierzadko bardzo pomysłowe, a co ważniejsze, skuteczne. Prywatne śledztwo prowadzone przez ludzi po pracy, kosztem czasu wolnego i odpoczynku, a także wiążące się z ogromnym obciążeniem psychicznym, zaowocowało nagrodą w postaci ujęcia sprawcy. Była to co prawda odroczona w czasie gratyfikacja, jednak najważniejsze, że się udało.


Rola policji w śledztwie niestety w tym przypadku do pewnego momentu była praktycznie nieistotna dlatego, że zlekceważyła ona doniesienia o dręczeniu zwierząt i ostrzeżenia internautów, którzy słusznie założyli, że psychopata zagraża nie tylko zwierzętom, ale i ludziom. Na skutek niefrasobliwości władz zginął człowiek… Dopiero ten fakt spowodował, że policja zaczęła współpracować z internautami. Dla tego jednego człowieka (jak i dla zwierząt) pomoc jednak nie nadeszła na czas…Obawiam się też, że gdyby nie zabicie człowieka, zabójstwo zwierząt przeszłoby bez echa (zresztą film nie odpowiada na kilka pytań, w tym na to, czy chłopak został skazany również za znęcanie się nad zwierzętami i w efekcie tego za ich zabójstwo).


Film stawia również ważkie pytania o to, jaka w tym wszystkim jest rola matki mordercy. Poznajemy chudziutką, zmęczoną i ewidentnie pogrążoną jeśli nie w depresji, to w żałobie po synu, który stracił wolność, kobietę, która początkowo może budzić naszą litość. Dopóki się nie odezwie. Wtedy od razu orientujemy się, że jest to kolejna naiwna, pozbawiona dozy subiektywizmu matka, która nie dopuszcza do siebie myśli, że zarzucane jej dziecku czyny naprawdę miały miejsce. Woli wierzyć w jego, kuriozalną zresztą, linię obrony, której tutaj nie zdradzę, niż stanąć oko w oko z nieubłaganą prawdą. A może doskonale zdaje sobie ze wszystkiego sprawę i bezczelnie kłamie, udając pokrzywdzoną? Czy rolą matki jest bronić dziecko bez względu na okoliczności, czy też powinna kierować się uczciwością i zasadami moralnymi i być lojalna wobec społeczeństwa? Zastanowić może jej postawa wobec zabitych kotów – kompletnie nie robi to na niej wrażenia. Przypadek? A może jej zachowanie daje odpowiedź na pytanie o to, skąd takie cechy wzięły się u jej syna? Jakie błędy wychowawcze popełniła samotna matka? Oczywiście, nie zawsze rodzice są winni temu, co wyrasta z ich dzieci, ale brak empatii w domu musi skutkować aspołecznym i pozbawionym uczuć osobnikiem. Podejrzewam, że taka sytuacja mogła tu mieć miejsce, chociaż trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia oczywiście popełnionych zbrodni.

Wreszcie dokument stawia pytanie o to, jaka jest w tym wszystkim rola nas, użytkowników Internetu, oglądających filmiki, pomiędzy którymi w każdym momencie możemy się natknąć na dowody zbrodni. Jak się wtedy zachować? Okazuje się, że zgłoszenie filmu np. na Facebooku wcale nie pomoże ująć sprawcy – nawet jeśli film zostanie skasowany, traci się przecież materiał dowodowy w sprawie. Lepiej więc z nagraniem zgłosić się do organów ścigania lub odezwać się do członków grupy wypowiadających się w filmie.


Wspomniana aktywna mieszkanka Las Vegas nieoczekiwanie zadaje do kamery istotne pytanie: jaka jest rola nas, oglądających filmiki i czytających o osobnikach pokroju wspomnianego mordercy, którego imienia nawet nie warto wspominać, w przysparzaniu im sławy (a nierzadko, tak jak i w tym przypadku, chcą zaistnieć, i być sławni…a że za pomocą zbrodni? Who cares…). Czy nie nakręcamy w jakiś sposób spirali zbrodni, wyświetlając filmy, komentując z oburzeniem, udostępniając w dobrej wierze, by odnaleźć sprawcę? Na to pytanie chyba nie ma prostej odpowiedzi.


Jak widać, film ma wiele warstw i daje do myślenia, a jego twórcy nie szukają taniej sensacji, ale dociekają, jak działają mechanizmy mediów społecznościowych i co może z tego wyniknąć.


To, co może dawać nadzieję na przyszłość, to istnienie ludzi takich jak bohaterowie tej opowieści, którzy ryzykując własne bezpieczeństwo, doprowadzili do tego, że sprawiedliwości stało się za dość. Z pewnością mogą być inspiracją dla wszystkich tych, którym leży na sercu dobro zwierząt i którzy nie chcą bezczynnie stać z boku, ale mieć realny wpływ na wymierzanie sprawiedliwości. W końcu siła Facebooka może czasem zdziałać cuda i doprowadzić do nieprawdopodobnych zwrotów akcji i finalnie – do ujęcia sprawcy. Siedząc przed monitorem komputera nie jesteśmy więc tak bezradni, jak mogłoby się wydawać. Warto o tym pamiętać klikając w kolejny link.




Comments


bottom of page