Dwa sezony Netfliksowego serialu zatytułowanego po prostu „Psy” to w sumie 10 historii o tych czworonogach: 6 w pierwszym sezonie i 4 w drugim. Mnie najbardziej wzruszyły opowieści o psie asystującym dziewczynce chorej na padaczkę, chłopaku próbującym wydostać z Syrii swojego psa, rybaku i jego starym labradorze, a także o astronaucie i jego dwójce podopiecznych.
Najważniejsze odcinki to jednak te poświęcone ludziom, którzy ratują bezpańskie, chore, zagłodzone, ranne psy i takich tu nie brakuje: mamy odcinek o psich adopcjach, żołnierce, która pomogła bezdomnemu szczeniakowi w Iraku, a także o słynnym już księdzu z Brazylii, którym na swoim przykładzie uczy wiernych, jak należy postępować wobec zwierząt: z empatią, troską i miłością.
Odcinki, które najmniej mnie zainteresowały, to ten poświęcony konkursowi groomingu, w którym można zobaczyć psie ofiary ludzkiej nie tyle wyobraźni, co głupoty, nikt mnie bowiem nie przekona, że kolorowe tipsy czy barwione futro nie są formą znęcania się nad zwierzętami. Drugi, mniej udany, dotyczy psiej maskotki uniwersyteckiej drużyny sportowej, którą jest nieustannie duszący się z powodu swojego przerasowienia i budowy pyska buldog angielski.
Na pewno warto sięgnąć po ten serial, gdyż to, co jest w nim najcenniejsze, to skupienie się na więzi pies-opiekun i to ona zostaje najpiękniej zilustrowana. Niesamowite niejednokrotnie historie uzmysławiają, jak silne jest wzajemne przywiązanie i ile zawdzięczamy zwierzętom. Warto na co dzień o tym pamiętać.