top of page

🎬 Szczurołap (1986)

Zaktualizowano: 12 cze 2021


Szczurołap. Kiedy słyszę to słowo, przypomina mi się baśń o człowieku, który za pomocą fletu zwabiał do siebie szczury i wyprowadzał je z miasta. Jak się okazało, zresztą nie tylko szczury…


Opis dokumentu w reżyserii Andrzeja Czarneckiego (również autora scenariusza) głosi: „Film dokumentalny o człowieku, który tępi szczury na skalę przemysłową. Szczurołap opowiada o tym, jak zdobyć zaufanie szczurów, jak zwabić je do pułapki i jak zniszczyć stado. Widzimy skomplikowaną, psychologiczną grę między człowiekiem a inteligentnymi gryzoniami” oraz: „Drastyczny dokument Andrzeja Czarneckiego stawia pytania o mechanizmy psychologiczne i podatność na wpływy, ilustrując je historią wytępienia pewnej populacji szczurów”. Słowa te jednak nie do końca przygotowują nas na to, co zobaczymy na ekranie. A zobaczymy rzeczy wstrząsające, dlatego osoby wysoko wrażliwe powinny raczej ten film omijać.


Pierwsze sceny tego krótkiego (na szczęście, bo przyznam szczerze, że nie mogłam się już doczekać końca), dwudziestominutowego filmu rozgrywają się w laboratorium, gdzie jest dokonywany słynny eksperyment – test pływania u szczurów Porsolta (znany też jako test wymuszonego pływania). Test oczywiście okrutny, polegający na sprawdzeniu, jak długo może pływać szczur, który uprzednio miał możliwość schwytania się czegoś. Pamięć o tej możliwości i związana z tym nadzieja na ratunek, pozwalają mu się utrzymać przez pewien czas na wodzie. Gdyby ktoś pytał – aż 15 godzin! Film serwuje nam obraz tonącego nieszczęśnika, wcześniej przez tyle godzin torturowanego i skazanego na przegraną z góry walkę, czego oczywiście nie miał świadomości.


Następnie przechodzimy do tytułowego bohatera, mężczyzny w średnim wieku, który z zawodu jest zegarmistrzem, ma więc źródło utrzymania, ale w zasadzie „dla rozrywki”, i , jak sam wyznaje, dla poczucia bycia docenionym i poważanym w zakładach pracy, które odwiedza, zabija szczury, oczywiście wyszukanymi i okrutnymi metodami. Film doskonale pokazuje hipokryzję i nieetyczne zachowanie człowieka, który najpierw zdobywa zaufanie stada, karmi je, w wyniku czego zwierzęta się z nim oswajają i podchodzą coraz bliżej, a następnie perfidnie je zdradzając, truje i spokojnie (oraz nie bez satysfakcji i dumy z siebie) patrzy, jak zwierzęta umierają w konwulsjach. Wszystko to mamy możliwość obserwować, włącznie z najdrastyczniejszą chyba sceną – roztrzaskaniem szczura o szybę…


Jak czuje się miłośnik (wszystkich) zwierząt oglądając takie sceny? Jak ocenia postępowanie człowieka, który przecież mógłby pozbyć się szczurów w znacznie bardziej humanitarny sposób? Czy można mieć empatię wobec gryzoni niebywale inteligentnych i o niedocenionym potencjale, ale też równocześnie będących jednymi z najbardziej znienawidzonych zwierząt? Otóż można. I mówię to nie tylko dlatego, że widziałam szczury po przeprowadzonych na nich (oczywiście nie przeze mnie) testach, a także znam osoby, które badały zachowanie dzikich szczurów, jak i te, które ratują szczury hodowlane z laboratoriów po zakończonych testach i znajdują im domy. Patrzenie na cierpienie żyjącego, myślącego i czującego stworzenia powinno nas boleć, niezależnie od jego gatunku. Wtedy bowiem wiemy, kim jesteśmy – empatycznymi, współczującymi ludźmi, którzy tytułowemu szczurołapowi z pewnością nie podaliby ręki.


Mimo że był to dla mnie z pewnością najtrudniejszy seans tego roku, obiektywnie trzeba przyznać, że film jest dobrze zrobiony od strony technicznej (za montaż odpowiada Joanna Borkowska, zaś za zdjęcia trio w składzie: Piotr Sobociński, Marcin Isajewicz i Mieczysław Herba). Film zdobył nagrody m.in. na festiwalu w Clermont-Fernand, w Krakowie i w Mannheim.




bottom of page