top of page

🎬 Wodnikowe Wzgórze (2018)

Zaktualizowano: 12 cze 2021


Netfliksowy miniserial „Wodnikowe Wzgórze” to mój pierwszy kontakt z tą opowieścią. Przede seansem wiedziałam oczywiście o istnieniu książki Richarda Adamsa powstałej w 1972 r. pod tytułem „Watership Down”, na której został oparty. Istnieje również starsza wersja animowana filmu z 1978 r., która uchodzi za bardziej krwawą od tej najnowszej. W 2006 r. w Londynie powstał również spektakl teatralny.


Pisarz urodził się 9 maja 1920 r. w Wash Common (na przedmieściach Newbury) w Wielkiej Brytanii, zmarł 24 grudnia 2016 r.


Opowieść o dzielnych królikach powstała w samochodzie wiozącym autora i jego córki Juliet i Rosamond do innego miasta. Jak wspominał:„ >>Watership Down<< zaczęło się kiedy jechaliśmy do Stratford, a one błagały o historie. Wszystkie główne składowe zostały wymyślone z głowy. Minęło około dwóch tygodni, zanim skończyłem opowiadać im to po raz pierwszy.”


Po sukcesie książki (a był to późny debiut autora w wieku 52 lat) Pan Adams porzucił posadę urzędnika w Londynie (pracował w Ministerstwie Mieszkalnictwa i Samorządu Lokalnego w dziale czystego powietrza w departamencie ochrony środowiska, gdzie sporządzał rządowe raporty na temat środowiska).


Książka (która powstawała dwa lata) okazała się prawdziwym bestsellerem tamtych czasów (w 1972 r. mały dom Rex Collings Ltd. wydrukował pierwsze wydanie w nakładzie 2500 egzemplarzy). Brytyjscy krytycy zachwycali się, porównując książkę do „Folwarku Zwierzęcego” George'a Orwella i do powieści J. R. R. Tolkiena, Jonathana Swifta i A. A. Milne'a.


Adams poszedł za ciosem i opublikował w sumie kilkadziesiąt książek, żadna z nich jednak nie powtórzyła sukcesu debiutanckiego dzieła. Jako przyrodnik-amator, pisał również o innych gatunkach zwierząt, a w 1982 r. został prezesem Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (czyli RSPCA, działającego do tej pory).


Pisał odręcznie długopisem lub ołówkiem, „produkując” 1000 słów dziennie. Przed każdą sesją czytał na głos „Raj utracony” Miltona, „The Faerie Queene” Spensera czy tłumaczenie książek Prousta autorstwa C. K. Scotta Moncrieffa.

Bohaterem jego drugiej powieści „Shardik” (1974) jest niedźwiedź, „The Plague Dogs” (1977) zaś dwa psy-zbiegowie z laboratorium eksperymentalnego (temat jakże aktualny). „Podróżnik” (1988) jest bardzo ciekawą kroniką wojny secesyjnej opowiedzianej z punktu widzenia konia generała Roberta E. Lee. Powstały również „Tales From Watership Down” (1996), kolejny zbiór opowiadań.


Pisarz zapożyczył wiele informacji o królikach z opracowania R. M. Lockleya pt. „The Private Life of the Rabbit” (1964).


Co ciekawe, Watership Down w Hampshire to prawdziwe miejsce (leży 60 mil od Londynu), a obiekt znany z serialu „Downtown Abbey” (naprawdę nazywający się Hyclere Castle) jest położony zaledwie 5,6 mil od niego.


Jak podkreślają wielbiciele powieści, żadna z filmowych serii nie jest w 100% odzwierciedleniem losów książkowych bohaterów.


Czteroodcinkowy epos opowiada o królikach, które w poszukiwaniu nowego siedliska pokonują 8 mil, a większość akcji rozgrywa się przez około pół roku. Króliki opuszczają swój pierwotny dom z powodu wizji Piątka, młodszego brata Leszczynka, który w swoich koszmarnych snach (w każdym odcinku widzimy kolejny) ogląda zagładę swojej rodziny i przyjaciół.


Koprodukcja BBC One i Netflix została oparta na scenariuszu Toma Bidwella i wyreżyserowana przez Noama Murro.


Adams w swojej powieści wymyślił animistyczną religię, rządzoną przez słońce (Lord Frith), z królikami bronionymi przez El-ahrairah („Książę z tysiącem wrogów”). Być może jest to zbyt daleko idące porównanie, ale króliki są narodem, którego tożsamość niczym Narodu Wybranego opiera się na dumie z historii dotychczasowych prześladowań i przetrwania, o które muszą walczyć od nowa każdego dnia.


Jak pisze jeden z krytyków: „Była to ponadczasowa alegoria wolności, etyki i natury ludzkiej. Oprócz zdolności mowy i intelektu, pan Adams nasycił swoje króliki drżącym lękiem, błazeńskim dowcipem, odwagą, folklorem przysłów i poezji oraz językiem zwanym Lapine, uzupełnionym słownikiem: „silflay” (idąc po paszę), „hraka” (odchody), „tharn” (zamrożone strachem), „elil” (wrogowie)”.

Ponadczasowa tematyka: wygnanie, odwaga, wola zemsty, braterstwo krwi sprawiają, że historia nadal pochłania uwagę odbiorcy. Należy przy tym zaznaczyć, że wbrew temu, o czym nieraz można przeczytać, nie jest to powieść (ani film) dla dzieci (na Netfliksie produkcja oznaczona jest ratingiem 13+). Z pewnością można ją zaliczyć do nurtu literatury Young Adult. Mówi się, że jest to lepsza wersja „Walking Dead”.


Postapokaliptyczny exodus królików rzeczywiście niepozbawiony jest brutalności, knowań, ustępstw i zdrad w imię ocalenia siebie, czarnych charakterów, walki o terytorium (tak oczywistej z punktu widzenia zwierząt), a także mrocznych przestrzeni podziemnego życia.


Zagrożeń w króliczym świecie oczywiście nie brakuje: najgorszy jest człowiek, który zrównuje z ziemią ich osadę, żeby coś na jej miejscu zbudować. Możemy tu zauważyć analogię do pracy pisarza w dziale zajmującym się ekologią. Podejrzewam, że z tych zainteresowań wyrósł wątek przymusowej wyprowadzki długouchych. Na potwierdzenie tej tezy wskazują słowa jednego z czytelników, który wspominał, że Richard Adams przyszedł do jego szkoły i wygłosił prezentację oraz pokazał zdjęcia z pierwotnego pola i czasu urbanizacji. To był jego impuls do opowiedzenia tej historii.


Tak jak wspomniałam powyżej, mini-serial składa się z czterech odcinków po około 50 minut każdy. Jest to idealna długość dla osób, które tak jak ja nie przepadają za serialami. Za jednym posiedzeniem można obejrzeć całość i nie ma się poczucia, że gubimy wątki i nie pamiętamy, na czym poprzednio skończyliśmy oglądanie.


Format zyskał więc moją aprobatę, pora przejść do bohaterów. Do postaci królików mam jedno zastrzeżenie – trochę za bardzo przypominają zające z uwagi na wydłużone ciało i długie nogi. Powinny być bardziej krępe. Poza tym są to najlepiej wykonane postaci: dobrze oddano miękkość futerka i kolorystyczne zróżnicowanie (obok dzikich pojawiają się również króliki hodowlane, w tym piękna Koniczynka), są dobrze zaanimowane. Niestety, nie mogę tego powiedzieć o innych zwierzęcych postaciach. W prawdziwe zdumienie wprawił mnie nieporadnie przedstawiony rottweiler i kot. Cóż…są po prostu koszmarnie brzydkie (nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widziała równie ohydnego kota) i poruszają się sztucznie, ich ruchy są sztywne, a o kociej miękkości ruchów i elegancji można zapomnieć. Wprawia to widza w osłupienie, ponieważ kontrast między dopracowanymi królikami, a tymi postaciami jest tak duży, że to nawet różnica klas. Na obronę twórców można by powiedzieć, że animacja w technologii CGI w tym przypadku nie była kosztowna, a budżet ograniczony. Niektórzy krytycy pisali nawet, że film przypomina im grę wideo z minionych lat i oczekiwali, że króliki zaczną się ostrzeliwać…


Oprócz psa i kota widzimy również w kilku scenach lisa. Wygląda lepiej niż wspomniane czworonogi, jednak daleko mu jeszcze do prawdziwej urody tego zwierzęcia.


Reprezentantami ptaków są kruki, wrony, a także niezbyt sympatyczna mewa czarnogłowa, która jest ranna i wykorzystuje to, by zmusić króliki do przynoszenia jej jedzenia. W decydującym momencie jednak im się odwdzięczy.

Inne gatunki zwierząt pojawiające się w „Wodnikowym Wzgórzu” to liczne owady (najczęściej białe i niebieskie motyle, żuczki, biedronka, trzmiel, pajęczyna sugerująca obecność pająka, ważki oraz motyl – paź królowej).


Głównymi postaciami są dwaj bracia: starszy Leszczynek i młodszy i mniejszy od niego Piątek. Ten drugi ma zresztą dar: w swoich snach widzi przyszłe zdarzenia, dzięki czemu może w porę ostrzec mieszkańców króliczej osady. Niestety, jego sny są zawsze mroczne i brutalne, zapowiadają więc wyłącznie nieszczęścia. W każdym odcinku uczestniczymy w jednym z nich. I tak w pierwszym Piątkowi śni się zagłada króliczego domu dokonana przez człowieka, w drugim pojawiają się strzelba, krew i zasieki, w trzecim Piątek szuka zaginionego Leszczynka, a w czwartym pojawia się królik podróżujący czerwonym autem, czyli mówiąc językiem królików – „hrududu”, co jest wyrazem dźwiękonaśladowczym obrazującym samochód. Poza tym wyeksponowaną postacią jest Czubak (królik z grzywką), który jest porywczy i impulsywny, przez co często pakuje się w tarapaty. Należą oni do „skrajniaków”, czyli królików stojących niżej w króliczej hierarchii. Z tego też powodu początkowo ostrzeżenia Piątka nie zostają przez królicze władze potraktowane poważnie. Poza tym mamy między innymi Mlecza, Ostrężnika, Jastrzębca i Truskawka.


W serialu wyeksponowano głównie postacie samcze, jednak pojawia się kilka ciekawych królic: wspomniana Koniczynka, ocalona z klatki przez dzikie króliki (w której zakocha się Leszczynek) oraz reprezentująca wrogi obóz Hyzentlaja (która zwiąże się z Czubakiem), która będzie musiała dokonać moralnego wyboru, po której stronie się opowiedzieć.


Wypędzone przez ludzi „dobre” króliki muszą bowiem znaleźć sobie nowe siedlisko, a do tego nie chcą oczywiście dopuścić ich przeciwnicy – „złe” króliki, na czele z przerażającym Generałem Czyśćcem i Czerńcem. Ich społeczność oparta jest na tyranii i bezwzględnym posłuszeństwie, a struktura przypomina momentami obozy pracy.


W filmie pada zwrot: „Brakuje wam zwierzęcości. Nie macie przyzwoitości”, a więc bycie zwierzęcym jest tutaj synonimem bycia szlachetnym i dobrym (w odróżnieniu od terminologii stosowanej przez ludzi).


Jeden z krytyków porównał sekwencję w deszczu otwierającą ostatni odcinek do sceny otwarcia w „Szeregowcu Ryanie”. Coś w tym jest, ponieważ ja z kolei oglądając przygotowania królików do bitwy i ich gorączkowe kicanie pomiędzy tunelami, przypomniałam sobie sceny z okopów ze świetnego filmu pt. „1917”, opowiadającego również o losach dwóch braci podczas I wojny światowej. Analogia jest więc zauważalna, choć z pewnością przypadkowa.


Emocje zwierząt zostały dobrze ukazane. Tradycyjnie, mówiąc otwierają pyszczki. Widzimy je przy króliczych czynnościach takich jak kopanie nory czy zasypywanie tuneli (w zajęciach tych prym wiodą samice). Nigdy nie widzimy zwierząt w scenach, z których słynie ten gatunek, czyli podczas kopulacji.


Dużą zaletą filmu jest ukazanie wielu scen z punktu widzenia bohaterów, co zawsze zyskuje moją aprobatę, gdyż jak niejednokrotnie pisałam w kinie zwierzęcym mamy ich zdecydowanie za mało.


Cytatami, które głęboko zapadły mi w pamięć jest z pewnością ten, którym króliki żegnają zmarłych towarzyszy: „Serce me dołączyło do Tysiąca, bo mój przyjaciel zatrzymał się dziś w biegu” oraz na pozór skomplikowany, a jednak logicznie poprawny: „Może niektórzy ludzie rozumieją, że wszystkie żywe stworzenia czują, że wszystkie stworzenia zasługują na szacunek”.


Jeden z komentarzy pod recenzją serialu głosił, że „Już nigdy nie będziesz mógł patrzeć na króliki w ten sam sposób”, gdyż film pozwala z nimi empatyzować, a nawet martwić się o ich dalsze losy. Ciekawe, czy po obejrzeniu tej produkcji tak rzeczywiście będzie.




Комментарии


bottom of page