top of page

🎬 Zwierzęta na frontach I wojny światowej (2015)


W ramach bogatej oferty kina włoskiego obecnej od niedawna na Netfliksie pojawił się bardzo ciekawy dokument dotyczący rzadko podejmowanego tematu, mianowicie udziału zwierząt w I wojnie światowej. Tematyką tą zajmuje się od wielu lat francuski historyk Éric Baratay, autor między innymi przetłumaczonych na język polski „Zwierzęcego punktu widzenia. Innej wersji historii” oraz „Zwierząt w okopach. Zapomnianych historii”. Napisał również książkę poświęconą historii zwierząt w ogrodach zoologicznych, a wcześniej tzw. menażeriach od XVI do XX wieku, póki co nie wydaną po polsku. Dwukrotnie miałam możliwość posłuchać jego opowieści w ramach wydarzeń organizowanych w Warszawie i rzeczywiście, opowiada zajmująco o zupełnie nieznanych aspektach historii zwierząt w dziejach świata.


Włoski film dokumentalny jest bardzo zbieżny z punktem widzenia badacza na kwestię znaczenia zwierząt podczas konfliktów zbrojnych i ogromu cierpienia oraz skali poległych zwierząt. Zarówno źródła książkowe, jak i film poświęcają również uwagę kwestii zwierzęco-ludzkich przyjaźni, którym paradoksalnie sprzyjały wojenne warunki. Kto bowiem pocieszy równie skutecznie jak pies, kot czy inny zwierzak?


Film dzieli się na delikatnie zaznaczone części w zależności od tego, jaki gatunek omawia. A mamy tutaj konie, psy, osły i muły, gołębie, szczury. Opisane zostają nawet pchły, nieodłączny towarzysz wojska. Zaskakuje nieobecność kota, w końcu zwierzęta te były lubianymi maskotkami marynarki, pomagały także uporać się z plagą myszy i szczurów na pokładach statków i były na nie chętnie zabierane. Dopiero w trakcie napisów końcowych kot pojawi się na jednym ze zdjęć. W „Zwierzętach na frontach I wojny światowej” zobaczymy też woły i kozy, a także duże ilości mięsa.


Dokument zawiera wiele interesujących opowieści, np. tę, jaka jest geneza znaku firmowego auta Alfa Romeo, czyli czarnego rumaka. Kilkukrotnie cytowane są listy czy dzienniki uczestników walk, niejednokrotnie odnoszące się do zwierzęcych towarzyszy, np. owczarka niemieckiego. Wspomina się także szczególnie zasłużone i odznaczone zwierzęta, takie jak pitbull Stubby który umiał wywąchać gaz i alarmował o nadlatujących pociskach i gołębica pocztowa o imieniu Cher Ami, która mimo postrzelenia przez wroga dzielnie kontynuowała lot, przenosząc ważne rozkazy. Po wojnie zyskały one status zwierzęcych gwiazd, podobnie jak słynny owczarek niemiecki Rin Tin Tin, późniejszy aktor filmowy. Na marginesie warto napomknąć, że do polskiego tłumaczenia filmu wkradł się błąd – pojawia się stwierdzenie, że był on wilczarzem. Wilczur (czyli potoczne określenie owczarka niemieckiego), wilczarz i wilczak to jednak trzy odrębne rasy i ich mylenie jest błędem.


Oczywiście dużo tutaj dramatycznych rozstań (jak rekwirowanie zwierząt opiekunom i wcielanie zwierząt do służby wojskowej), ale również wzruszeń jak to, kiedy żołnierze zdecydowali się wykupić ulubione muły, które po skończonej wojnie czekała śmierć w rzeźni.


Mułom rzadko poświęca się więcej uwagi, traktując je jako nieciekawe zwierzęta juczne. Dokument zwraca jednak na nie uwagę: „Muły obarczano wszelkiego typu ładunkami, od skrzynek dla kuchni polowych oraz oddziałów medycznych, aż po siano i beczki z wodą. Transportowały nawet same kuchnie”. Nie jest powszechnie znanym fakt, że zwierzęta te dzielono na trzy kategorie: „Mułom pierwszej kategorii, najtwardszym, powierzano broń i amunicję, szczególnie fragmenty dział. Mniejsze i słabsze zwierzęta drugiej i trzeciej klasy, towarzyszyły zwykle strzelcom alpejskim , transportując namioty oraz zapasy. W świecie, gdzie życie i śmierć dzieli tylko przypadek, relacje są głębsze. Ludzie i zwierzęta polegają na sobie. To głęboka więź, którą należy chronić za wszelką cenę”. Jeden z wypowiadających się w filmie bohaterów, syn weterana tej wojny, prezentuje rzymski pomnik poświęcony mułom oraz ich ludzkim towarzyszom.


Precyzyjne liczby zwierząt, które zginęły w wyniku w końcu nie przez siebie wywołanego konfliktu, nie są znane. Baratay pisze wprawdzie w swojej książce „Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii” w rozdziale czwartym „Brzemię cierpień”: „Łącznie na wojnie umiera 758 507 koniowatych, czyli średnio 487 dziennie (…) Umiera zatem 40 procent z 1 880 000zmoblilizowanych , a jeśli dodamy zaginione i wybrakowane, okazuje się, że wyeliminowanych zostaje 61 procent zwierząt.”(s. 188-189). Twórcy filmu są podobnego zdania: „Prawie 11 milionów koni, mułów, osłów, 200 tysięcy gołębi, 100 tysięcy psów – tyle walczyło po stronie Aliantów i Państw Centralnych łącznie. Ile padło wraz z żołnierzami? Tego nie wie nikt. Szacuje się jednak,, że poległa ponad połowa”.



W zakończeniu filmu pojawia się wstrząsająca i mało znana konkluzja. Jaka? Bardzo go polecam, gdyż kieruje światła reflektorów na często zapomnianych i niedocenionych, czworonożnych i pierzastych uczestników ludzkiego konfliktu zbrojnego.

bottom of page