top of page

🎬 Angelo (2018)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


Wstrząsająca, biograficzna opowieść o Angelo Solimanie, który jako czarnoskóre, kilkuletnie dziecko został sprzedany do domu weneckiej arystokratki, gdzie był wychowywany w duchu „oświecenia” i „ujarzmienia dzikości”, oczywiście przy pomocy kar fizycznych, to niestety historia, która dopiero teraz, po przeszło 200 latach, mogła ujrzeć światło dzienne. Podobnie jak w przypadku, również autobiograficznych, „Czarnej Wenus” (2010, reż. Abdellatif Kechiche) oraz „Chocolat” (2016, reż. Roschdy Zem), film Markusa Schleinzera dotyka kwestii rasistowskich: ludzkiego poniżenia, lat tresury ku uciesze białej gawiedzi, a wszystko to pod płaszczykiem rzekomej naukowości i zaspokojenia XVIII, oświeceniowej ciekawości. A że kosztem cierpiących, siłą rozdzielonych z rodzinami, ludzi? Nikogo (lub prawie nikogo) to nie wzruszało.


W tym duchu Angelo najpierw zostaje nauczony gry na flecie po to, by można go było prezentować eleganckim damom z pieskami na kolanach, ubranego w koronki, żaboty i pantalony, niczym egzotyczne zwierzątko, a następnie jako aktora udającego księcia rodem z dzikiego plemienia (które na pewno zjada białych).


Tragizm losu bohatera z upływem lat nie maleje – ożeniony z białą artystką, która też jest traktowana jak człowiek drugiej kategorii (bo jest „tylko” biedną aktorką, a więc nie wykonuje zawodu ówcześnie szanowanego), jako stary człowiek, u boku niepełnosprawnej córki, zwiedza budynek przeznaczony na wystawę – pean na cześć kolonizacyjnych podbojów pana i władcy Ziemi – białego człowieka. Zdziwieni, zasmuceni, oszołomieni, oprowadzani są przez kuratora wystawy, który w kilku zdaniach przedstawia im swoją (i panującej epoki) filozofię postępowania z przyrodą: „Niedawno byliśmy kolekcjonerami, teraz – badaczami. (…) Wszystkim tym będziemy administrować. Nadamy też temu porządek. Należy pojąć porządek rządzący przyrodą. I odzwierciedlić go, by go zrozumieć. Prawie co miesiąc przypływają statki z kolejnymi skrzyniami. Brazylia. Rzecz jasna, nowe odkrycia rodzą nowe pytania. Nieomal każdy eksponat wymaga uzupełnienia. To na przykład tylko samczyk. –Cudowny. – Owszem. - Ale to nie ozdoba, lecz życie. Jaki sens ma cud, skoro nikt go nie ogląda? Czemu służy przykład, jeśli nie można go przytoczyć, by na nim się uczyć? Zajrzeć w karty stworzenia, odkryć machinacje natury. Być może Pan Bóg odpoczywał w siódmym dniu. Przez jakiś czas nie będzie mi to dane”. Ilustracją dla tej sceny są drewniane, składowane w magazynie, nierozpakowane jeszcze pudła z przywiezionymi „eksponatami”, a także gablota z martwymi kolibrami, przed którą zatrzymują się z zadumą bohaterowie.


Perłą w koronie ma być „sala kontynentów”, gdzie córka bohatera może podziwiać Afrykę wymalowaną na ścianie, ląd przodków, którego nigdy nie odwiedzi. Jest to dla ojca i córki bardzo emocjonalna i wzruszająca chwila.


Najbardziej chyba wstrząsającą sceną w filmie jest ta, gdy Soliman zostaje po śmierci ekshumowany, poddany taksydermii jak nieszczęsne, zabite „dla celów naukowych” zwierzęta i umieszczony w prostokątne gablocie jak eksponat (oczywiście ubrany jako prymitywny wódz rodem z afrykańskiej wioski). Arystokratka, która go ogląda, stwierdza: „Istny cud. Ten kostium…” Na co kurator perfidnie odpowiada: „Pierwszego przedstawiciela rodu ludzkiego. To alegoria.” Zrozpaczona córka nie zostaje dopuszczona do sali, w której jej ojciec jest prezentowany. Następnie obserwujemy, jak gablota jest ustawiana w coraz dziwniejszych miejscach, np. na trawie na łące, gdzie „straszy” małe dziewczynki, przeniesiona na zapomniany strych jak niepotrzebny nikomu grat, gdzie też płonie w wyniku pożaru. Człowiek, potraktowany tak samo jak zabijane na nieprawdopodobną wręcz skalę dzikie zwierzęta, jest zarazem symbolem ich losu.


W filmie widzimy sporo zwierząt: poczynając od koni i psów (ras papillon i wilczarz irlandzki, który pojawia się w dwóch scenach, a także pojawia się pies wielorasowy), owce, motyle, pięć kur. Jeśli chodzi o ptaki, w ścieżce dźwiękowej słyszymy jaskółki i wróble. W jednej ze scen odwiedzamy ptaszarnię – kaprys wspomnianej arystokratki, w którym dostrzec można cztery gatunki papug: kakadu żółtoczubą, arę żółtoskrzydłą i arę araraunę oraz nierozłączki rudogłowe. We wspomnianych gablotach rzędem leżą kolibry, a na półkach stoi wiele innych gatunków ptaków z różnych stron świata, między innymi rozella białolica, kakadu różowa, tukan, hoacyn. W sali kontynentów widzimy wypchanego niedźwiedzia polarnego stojącego na dwóch łapach, lisa polarnego, tygrysa oraz geparda, a także strusia afrykańskiego. W jeszcze innej scenie – wielbłąda, również ofiarę taksydermii.


Jedno z krzeseł przypominających kształtem tron ma podłokietniki zakończone głowami smoka.


Wstrząsający film, skłaniający do smutnej refleksji na temat zachłanności, manii wielkości i okrucieństwa białych ludzi, których ofiarami padły nie tylko zwierzęta, ale i ludzie o innym kolorze skóry.




Comentarios


bottom of page