top of page

🎬 Eye of the Cat (1969)


Starsze, zamożne panie, mieszkające z kotami, spotkamy w niejednym filmie. Często jeżdżą na wózku inwalidzkim, a zwierzęta są jedną z niewielu radości w ich samotnym życiu. Pisałam już o szwedzkim kryminale „Modelka w czerwieni” (1958), a dzisiaj podobna bohaterka pojawi się w „Oku kota’ (ang. Eye of the Cat) z 1969 r. (nie mylić z horrorem „Oko kota” z 1985 r., opartym na scenariuszu Stephena Kinga). Film z lat 60. to amerykański horror wyreżyserowany przez Davida Lowella. Autorem scenariusza jest Joseph Stefano, twórca scenariusza do mojego ulubionego filmu Alfreda Hitchcocka, czyli „Psychozy”.


Fabułę można streścić następująco: Danielle, wspomniana starsza pani, cierpiąca z powodu kłopotów z oddychaniem, mieszka z bratankiem Luke’iem. Drugi bratanek, czarna owca rodziny, to Wylie. Kobieta nieustannie na niego czeka, lekkoduch woli jednak zajmować się kolejnymi podbojami miłosnymi niż odwiedzać ciocię. Na jego obronę warto dodać, iż cierpi na ailurofobię, czyli paniczny lęk przed kotami, a że Danielle ma ich pokaźne stado, omija rezydencję krewnej szerokim łukiem. Ailurofobia pojawiła się również w horrorze „Czarny kot” z 1934 r., o którym już pisałam. Wtedy bohatera nękało tytułowe zwierzę, tutaj koty występują we wszystkich kolorach, a kocim liderem jest ruda Tulia (jak wiemy, rude futerko to rzadkość wśród kotek). Sytuacja ulega zmianie, gdy Wylie poznaje Kassię, pracownicę cioci, za której podszeptem zamierza zgładzić krewną i przejąć jej fortunę. Na przeszkodzie stają jednak koty, które będą czuwać nad swoją panią i nie dadzą się wyeliminować z tej potyczki. I to jest najciekawszy wątek dla miłośników tych zwierząt, a scenę, w której główny koci aktor (a raczej aktorka) powstrzymuje Kassię przed odłączeniem aparatury wspomagającej oddychanie Danielle w nocy, możecie zobaczyć na zdjęciu. Kot z pewnością zagrał w niej brawurowo.


W filmie udział wzięło aż ponad 50 kotów. Ich trenerem był Ray Berwick, specjalizujący się w pracy z dużą liczbą zwierząt na raz.

Michael Buening ze strony All Movie napisał „Nie jest do końca jasne, do czego zdolne są koty; istnieją przesłanki, że są zarówno złowrogimi obrońcami ciotki, jak i nieszkodliwymi zwierzakami, manipulowanymi w celu przestraszenia całkiem pustego intryganta Wylie (Michael Sarrazin)”. W innej recenzji pisze się o nich jako o „creatures of terror” i to określenie dobrze oddaje charakter scen zbiorowych z ich udziałem. Są to naprawdę udane sceny i koty w tym filmie rzeczywiście momentami przerażają.


Film powstał w San Francisco, na co wskazywać może ukształtowanie terenu, widoczne w scenach kręconych na zewnątrz.


Zastrzeżenia mam jedynie do jednej sceny, w której kot zostaje rzucony na skrzące urządzenie elektryczne…mam nadzieję, że były to tylko efekty specjalne i zwierzakowi nic się nie stało.


Kinomani będący zarazem miłośnikami kotów z pewnością powinni sięgnąć po ten film, tym bardziej, że scen z ich udziałem jest mnóstwo, podobnie jak zbliżeń na ich pyszczki i groźne miny. Pomimo zarzutów co do jakości dialogów i obecności luk fabularnych, jest to jeden z lepszych horrorów z udziałem kotów, jakie widziałam. Koniecznie sięgnijcie po ten film!



bottom of page