Goryl w filmie kojarzy się widzowi jednoznacznie – oczyma duszy widzimy King Konga wspinającego się na wieżę Empire State Building. Jak słusznie zauważyła Dian Fossey, badaczka goryli i orędowniczka ich ochrony, brutalnie zamordowana przez kłusowników, filmy tego typu niestety wyrządziły temu gatunkowi ogromną krzywdę. Dlaczego? Paradoks polega na tym, że tak naprawdę goryle są niezwykle łagodnymi i spokojnymi zwierzętami unikającymi konfliktów, podczas gdy szympansy (tak podobne do nas), ukazywane zwykle w filmach jako niegroźne, są znacznie bardziej agresywne od goryli, wybuchowe i emocjonalne. Warto o tym pamiętać.
W „Jedynym i niepowtarzanym Ivanie” pojawia się cała plejada zwierząt; tytułowy goryl, kura Henrietta grająca w baseball, biały królik Murphy jeżdżący na rowerku, uchatka kalifornijska Frankie (oczywiście z nieodłączną piłką), słonica afrykańska Stella i mała słoniczka Ruby, ara, dwa psy: pudlica Snickers oraz mieszaniec w typie Benji o imieniu Bob. Ivan wspomina, że w dzieciństwie nazywany był Błotko, ponieważ lubił się w nim taplać. Miał siostrę o imieniu Berka, na której cześć nazwał swoją przytulankę-małpkę (Nie-Berka).
Film nie zachwycił mnie przede wszystkim dlatego, że w beztroski sposób sugeruje, jakoby występujące w cyrkowych przedstawieniach w centrum handlowym zwierzęta lubiły wykonywać wszystkie sztuczki, mało tego, rywalizowały o to, które z nich jest największą gwiazdą i ulubieńcem publiczności. Oczywiście nie zobaczymy tutaj, jak w rzeczywistości wygląda tresura zwierząt w cyrkach (bat, bull hook używany do zadawania bólu słoniom). Wszyscy są jedną, wielką rodziną, roześmiane dzieci na widowni są szczęśliwe. Normalnie sielanka. Pomijając już moją niechęć do wszelkich przedstawień cyrku w filmach, młody widz może odebrać błędny przekaz – oto znów zwierzęta są traktowane przedmiotowo, stanowiąc rozrywkę dla głupiej gawiedzi.
To, co należy filmowi policzyć na plus, to zastosowanie pierwszoosobowej narracji z punktu widzenia Ivana oraz to, że zagrały w nim zwierzęta wygenerowane cyfrowo za pomocą technologii CGI. Oczywiście, nie posiadają uroku żywych zwierząt i niektóre są gorzej wykonane (pies Bob), ale przynajmniej mamy pewność, że żaden zwierzak nie ucierpiał na planie.
Za serce chwyta jednak ostatnia sekwencja filmu, w której Ivan po raz pierwszy od czasów dzieciństwa dotyka trawy, ogląda i wącha kwiaty (ta scena jest niemalże przeniesiona 1:1 z autentycznego zdjęcia goryla), a także zapoznaje się z nowym domem, imitującym dość udanie środowisko naturalne.
A jednak sądzę, że upraszczanie i infantylizowanie opowieści o tym, co ludzie robią zwierzętom, nie było dobrym pomysłem. Znacznie lepszy w mojej ocenie byłby film dokumentalny opowiadający historię Ivana (można by w nim również oddać głos Ivanowi), w końcu materiałów archiwalnych z jego udziałem nie brakuje. Tym samym opowieść o nim wpisałaby się w nurt udanych, a zarazem wstrząsających zwierzęcych narracji-zoobiografii. Los Ivana jest w jednym punkcie styczny z losem Nima, szympansa, o którym powstał doskonały „Projekt Nim” – obaj trafili do ludzkich rodzin, w których wychowywano je na wzór dziecięcych niemowląt. Eksperyment ten był z góry skazany na niepowodzenie, jednak zrozumiano to za późno, dopiero gdy dojrzewające samce stawały się coraz silniejsze i agresywniejsze.
Prawdziwe losy Ivana są bowiem zarówno bardziej dramatyczne, jak i godne zaprezentowania w świetle obecnych badań animal studies. Urodzony w 1962 r. na wolności w Kongo (dawnym Zairze), pojmany na wolności, trafił jako dziecko do amerykańskiej rodziny, która jednak oddała go gdy miał trzy lata do…centrum handlowego w Tacomie w stanie Waszyngton, gdzie był przetrzymywany w małej klatce. Wyobraźmy sobie, jak się czuł, samotny (a przecież to zwierzę stadne), wystawiony na widok publiczny i hałas, pozbawiony widoku nieba i trawy pod stopami. Koszmar. Zwierzę, które nie zrobiło nic złego, spędziło w tym więzieniu 27 lat! Prawdą jest, że to tam Ivan zaczął rysować.
Lokalne organizacje prozwierzęce i mieszkańcy apelowali o jego uwolnienie. Czy gdyby nie artystyczne zdolności Ivana, które zwróciły na niego uwagę mediów, ktoś w ogóle by się przejął jego losem? W 1994 r. Ivana przetransportowano do Woodland Park Zoo w Seattle, a stamtąd już na stałe do ogrodu zoologicznego w Atlancie w stanie Georgia. Zdarza się niestety, że zwierzę przeniesione z tragicznych warunków bytowania, wyniszczone i z głęboką depresją, nie jest w stanie długo nacieszyć się nowym domem. Ivan miał więcej szczęścia, gdyż przeżył na dostosowanym do potrzeb goryli wybiegu jeszcze 18 lat. Umarł w wyniku zaistniałych komplikacji podczas zabiegu medycznego w 2012 r. Pozostały po nim liczne zdjęcia i nagrania, na których możemy podziwiać to wspaniałe, łagodne zwierzę na nowo poznające świat po latach uwięzienia.
Na górnym zdjęciu widzicie archiwalne, wzruszające zdjęcie Ivana przyglądającego się z bliska kwiatom, a poniżej jego filmowe odwzorowanie.
Comments