top of page

🎬 Lunatycy (1992)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


„Lunatycy” (ang. Sleepwalkers) to film, do którego scenariusz napisał Stephen King (na moim drugim blogu o filmowych zwierzętach omawiałam ostatnio ekranizację jego powieści zatytułowaną „Cujo”). Obraz wyreżyserował Mick Garris. King występuje w filmie w jednym z epizodów w roli…marudnego opiekuna cmentarza.


Jest to historia niewielkiego miasteczka, w którym pojawiają się przystojny chłopak (Charles Brady) i jego matka (Mary Brady). Na pozór sympatyczni, skrywają jednak tajemnicę – są lunatykami, czyli istotami będącymi czymś w rodzaju mutacji kota, jaszczurki, człowieka, wampira…Ponadto, podobnie jak miało to miejsce w przypadku filmu „Ludzie-koty” z 1982 r. pojawia się wątek kazirodczy i tutaj już nie mamy wątpliwości, jakiego typu relacje łączą chłopaka z rodzicielką. Żywią się oni siłami witalnymi młodych dziewic, Charles szybko więc zwraca uwagę na swoją kolejną ofiarę – piękną Tanyę, z którą zaczyna się umawiać.

Na początku filmu widzimy też inne niż matka Charlesa „kobiety-dziwo”: pół kobietę, pół geparda oraz trzy medaliony z kobietą-kotem.


Przechodząc do kotów (a mało jest filmów, gdzie występują one w tak „hurtowej” ilości i odgrywają tak kluczową rolę): mieszkańców zastanawia fakt, iż na trawniku i na werandzie domu Bradych gromadzą się koty i na coś tam ewidentnie czekają. Syn i matka zastawiają na nie sidła, cieszą się też, gdy jeden z nich zostaje schwytany do worka…


Początkowo, kiedy akcja toczy się w Bodega Bay w Kalifornii, pojawia się z kolei scena z kilkunastoma powieszonymi kotami (motyw ten niestety niejednokrotnie pojawia się w filmach, wystarczy wspomnieć „Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego). Oglądając „Lunatyków” zaczynamy się domyślać, że za makabryczną zbrodnią stoi wyżej wspomniana koszmarna para. Mamy więc w filmie martwe koty i stado kotów, osaczające dom nowych mieszkańców miasteczka.


W filmie pojawia się też kocia indywidualność – kot zastępcy szeryfa w Travis w stanie Indiana, Clovis. Jak zauważa Anne Billson w tekście dotyczącym filmu, Clovis to równocześnie imię króla Franków, który zjednoczył frankońskie plemiona. Kocur jest pręgowanym dachowcem, który nigdy nie rozstaje się ze swoim opiekunem. Jeździ razem z nim na patrole. Siedzi wtedy na przednim siedzeniu – wygląda przez okno, wskazuje mężczyźnie podejrzane obiekty, słucha go, wreszcie ucina sobie kocie drzemki. Ma swoją poduszkę, a w przerwach w pracy stróż prawa bawi się z nim pomponem zaczepionym na sznurku. Clovis ma także na szyi obrożę z przywieszką ze swoim imieniem i dopiskiem: „The Attack Cat”. Kot posiada również własny wyścielony koszyk na dokumenty na komisariacie, a wieczorem wraz z panem udaje się do domu.


Kiedy obaj ścigają przekraczającego prędkość Charlesa, kot i chłopak ewidentnie boją się siebie nawzajem, Clovis jednak widzi „na czerwono” miejsce, w którym ukrył się chłopak. Niestety, nie ma jak powiadomić o tym policjanta, który nie reaguje na jego subtelne, kocie wskazówki.


Niestety, Clovisa czekają trudne chwile. Kotu dzięki udanemu atakowi na Charlesa-potwora udaje się obronić Tanyę. Gdy jego pan ginie, zwierzę czuwa przy jego zwłokach, a następnie stając na czele kociego powstania (jak król Franków), chce pomścić śmierć policjanta. Jednocząc siły z Tanyą, koty przypuszczając zmasowany atak odnoszą spektakularne zwycięstwo, a Clovis zyskuje u nastolatki nowy dom.


Film na pewno można polecić miłośnikom horrorów i oczywiście kotów, które niezbyt często zostają obsadzone w roli bohaterów ratujących ludzi z opresji. Równocześnie w filmie dzieją się rzeczy zdumiewające i groteskowe, np. uśmiercenie człowieka…kolbą kukurydzy wbitą w plecy. Jest to z całą pewnością najbardziej dziwaczna filmowa śmierć, jaką widziałam.


Co ważne, w napisach końcowych pojawia się zapis, że sceny z udziałem zwierząt były monitorowane przez Animal Humane Association i że żadne zwierzę nie ucierpiało podczas produkcji filmu.


Z uwagi na wielką liczbę kotów – polecam!




bottom of page