Anna Romanowa w swojej krótkometrażowej animacji próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy ucieczka od codzienności i wszystkich tych, którzy czegoś od nas chcą rzeczywiście może przynieść ukojenie?
Film jest nakręcony w zasadzie w jednym długim ujęciu, a kamera umiejscowiona jest jakby na wózku, filmując równolegle dziarski marsz żółwia po wąskiej ścieżce. Bohaterem jest żółw (wyglądający trochę jak skrzyżowanie żółwia z biedronką i ślimakiem), który zapragnął uciec od wszystkich napotykanych co chwilę zwierząt. Kiedy film się zaczyna widzimy, że wychodzi z lasu kłócąc się z kimś, kto w nim został. Jest wyczerpany paplaniną bez sensu, pytaniami i prośbami o pomoc. Chce pobyć sam i być dla siebie.
Krzycząc „Mam dość! Dajcie mi spokój!” oddala się w szybkim jak na swój gatunek tempie i podąża w nieznane. Żółw mamrocze „Jakie to niedorzeczne! Niedorzeczne!” Po drodze mija różne zwierzęta: klacz (osła? zebry/ konia?), próbującą zdjąć z drzewa swoje młode, hipopotama, pandę, która czyta „Hamleta’ i zastanawia się, czy być, czy też nie być, lwa, który próbuje złapać na wędkę jakąś rybę. Nie ma jednak ciężarka, i pyta o niego żółwia. Słoń w meloniku rozpacza za utraconą miłością i potrząsając żółwiem pyta go, dlaczego nie jest kochany. Żółw ucieka coraz szybciej. Kolejne zwierzę o niejednoznacznym wyglądzie (mrówkojad? dinozaur? smok?) pierze na tarze i pyta go, dlaczego nie pracuje. Ten kuli się coraz bardziej w sobie i mija w pośpiechu zająca, poszukującego czegoś w licznych norach. Gad nawet nie zaszczyca go spojrzeniem i pędzi dalej. Na mijanym drzewie na gałęzi siedzą trzy ślimaki, które proszą żółwia, żeby pozwolił im wędrować ze sobą. W międzyczasie rozpadał się deszcz.
Kolejnymi napotkanymi zwierzętami jest pięć samic żurawia (lub czapli) które przekomarzają się, która z nich jest najbardziej nieszczęśliwa. Żółw już niemal galopuje, najchętniej zatkałby sobie uszy. Wreszcie nie zwalniając tempa zaczyna krzyczeć, a potem przystaje zdyszany. Kiedy już oddala się na wystarczającą swoim zdaniem odległość, a tło za nim zmienia się na piękny lazur, żółw zaczyna wołać, czy ktoś jest w okolicy. Kiedy orientuje się, że nikogo nie ma…chowa się do skorupy. Kiedy z niej wygląda, okazuje się, że oto właśnie dogoniły go ślimaki. Żółw krzyczy zrozpaczony, jednak zawraca i podąża z niechcianymi towarzyszami podróży z powrotem do lasu. Jednego ślimaka niesie na grzbiecie, a dwa z trudem za nim nadążają.
Zabawna animacja jest ilustracją stanu niezdecydowania, zawieszenia między potrzebą towarzystwa, a jego całkowitym odrzuceniem, chęcią pozbycia się natrętnych sąsiadów, a tęsknotą za nimi, bycia potrzebnym, a ucieczką od obowiązków, zmęczeniem i rozdrażnieniem, a poczuciem obowiązku.
Film znalazł się w bloku animacji studentów Szkoły Filmowej Kina Animacyjnego „Szar” i był prezentowany na tegorocznej edycji Sputnik Russian Film Festiwal.
