top of page

🎬 Wieloryb z Lorino (2019)

Zaktualizowano: 12 cze 2021


„Wieloryb z Lorino”(ang. The Whale from Lorino) w reżyserii Macieja Cuske to polski film dokumentalny, który obejrzałam w ramach Festiwal Human DOC.

Opowiada on o mieszkańcach Półwyspu Czukockiego i wpisanych w ich tradycję polowaniach na wieloryby. W filmie można więc zobaczyć sceny polowania z harpunami, osaczania zwierzęcia, moment jego śmierci, a także wyciąganie go na brzeg oraz ćwiartowanie, w którym uczestniczy cała miejscowa społeczność.


W ciekawej rozmowie po projekcji reżyser opowiadając o kulisach powstawania filmu, a także o realiach życia Czukczów, stwierdził, że rejestrując opisane powyżej wydarzenia, ekipa musiała przestać myśleć o zwierzętach w sposób charakterystyczny dla Europejczyków. Czukcze musieli się nauczyć polować na nowo po upadku ZSRR, przy czym obecnie w ciągu jednego roku nie mogą przekroczyć limitu 150 wielorybów na całą Czukotkę i w związku z tym nie można ich upolować więcej. W jego ocenie Czukcze nie są więc zagrożeniem dla wielorybów. Większość mięsa na zimę przechowują w lodowych jaskiniach.


Podczas rozbioru mięsa na brzegu mogą wziąć go, ile chcą. Twórca poznał „wspaniałych myśliwych”, którzy otrzymują za swoją pracę stałe wynagrodzenie.

Film został nakręcony z typowo antropocentrycznej perspektywy, co powoduje, że sympatia wyraźnie sytuuje się po stronie ludzi, których czyny są uzasadniane tradycją i trudnościami ze zdobyciem pożywienia. Rzeczywiście, do lokalnego sklepiku z tzw. mydłem i powidłem towary są dostarczane bardzo rzadko, a owoce i warzywa to prawdziwy rarytas. Reżyser jak sam o sobie mówi jest człowiekiem nostalgicznym, dlatego jedną z bohaterek swojej opowieści uczynił „babcinkę” Inuitkę, która sama będąc „reliktem” minionej epoki, pracuje w okolicznym muzeum i oprowadza po nim dzieci. Ludzie z pewnością są tutaj ukazani z miłością i szacunkiem.


Rozmowa z reżyserem wyraźnie jednak wskazuje na to, że doskonale zdaje on sobie sprawę z możliwych zarzutów, jakie można postawić obrazowi, dlatego od razu przyznaje, że sam je mięso, zwracając uwagę na brak hipokryzji u mieszkańców Czukotki. Jego zdaniem nikt tam nie oszukuje udając, że nie wie, skąd pochodzi mięso. Uwaga o tym, że tak naprawdę nikt by nie zjadł obiadu mięsnego gdyby poszedł do rzeźni, z pewnością jest trafna.


Poza polowaniem, dokument dotyka też tematyki ferm futrzarskich. I znów trudno nie zgodzić się z Cuske kiedy mówi, że u nas mieszczą się takie same fermy, jednak większość ludzi woli udawać, że to zjawisko nie istnieje i że „myślimy, że zwierzątka są tam szczęśliwe”. Pomijając słowo „zwierzątka”, którego nie lubię z racji jego lekceważącego wydźwięku, trudno chyba będąc przy zdrowych zmysłach uważać, że zwierzętom jest tam dobrze.


W wywiadzie pojawia się błąd – na ekranie oglądamy nie norki, a lisy, które zostają wyciągnięte z klatek i trzymane za puszyste ogony, kamera jednak nie śledzi procesu uboju prądem elektrycznym, gdyż dla widza pozbawionego wiedzy o tym, jak się on dokonuje taki widok byłby z pewnością szokujący. Widzimy również zwierzęta szalejące w mikroskopijnych klatkach oraz sposób karmienia, polegający na kładzeniu mięsa na klatkach, co oczywiście znacznie utrudnia zwierzętom jego pobranie, a w dodatku musi być bardzo frustrujące.


Klamrą spinającą film jest morze. Na plaży w jednej ze scen widzimy psa, odżywiającego się resztkami wieloryba. Świadczy to o tym, że albo zwierzę musi samo o siebie zadbać, albo jest niedostatecznie karmione. Zresztą psy ukazane w filmie są wyraźnie zabiedzone, brudne i zaniedbane. W filmie przez moment widzimy też przelatujące ptaki. Sądząc po odgłosach, są to żurawie.

Umierającemu wielorybowi towarzyszą dźwięki muzyki poważnej, a zbliżenie na jego zamknięte oko pozwala na moment uciec od antropocentrycznej perspektywy i choć na moment zbliżyć się do śmierci istoty pozaludzkiej, potężnego i wspaniałego mieszkańca okolicznych wód.


W wywiadzie dla Przekroju zatytułowanym „Zrozumieć Czukcza” reżyser powiedział: „Wieloryb jest dla mnie symbolem początku życia na Ziemi. To najstarszy ssak, który przetrwał miliony lat ewolucji bez zmian. Można więc potraktować go jako stworzenie mityczne, synonim natury na wymarciu, mającej za chwilę odejść w przeszłość. Z drugiej strony są Czukcze – ginący lud północy, który w każdej chwili może zniknąć w wyniku przemian historycznych. Zdałem sobie sprawę, że patrzę na dwa bardzo silnie od siebie zależne, a zarazem balansujące na granicy przetrwania światy. Że być może są to ostatnie gesty, jakie wykonują przed śmiercią”. Cuske opowiada też legendę – czukocką wersję powstania świata, obecną również w filmie: „Legenda głosi, że pierwszym człowiekiem na Ziemi była kobieta o imieniu Nau. Żyła ona sama, pod gwiazdami, aż do dnia, kiedy na brzegu morza pojawił się wieloryb, który zakochał się w dziewczynie i następnie zamienił w mężczyznę. Z tej miłości narodziły się dzieci – pierwsze były wielorybami, a kolejne ludźmi, ale wszystkie żyły zgodnie, jak jedna rodzina. W którymś pokoleniu doszło do sytuacji, że brat człowiek podniósł rękę na brata wieloryba i go zabił. U początków zła na świecie była więc zdrada i bratobójcza walka, które doprowadziły do tego, że na Ziemi nastał czas głodu i cierpienia”.


Jeśli lubicie podróżniczo-antropologiczne opowieści, jest to z pewnością film dla Was, z mojej antropozoologicznej perspektywy jest to obraz dość przygnębiający.



bottom of page