top of page

🎬 Wild Eyes (2019)

Zaktualizowano: 12 cze 2021


„Wild Eyes” to jeden z tych filmów, który wzrusza i na długo pozostaje w pamięci. Porusza bowiem dwa złożone zagadnienia: bezdomność i eksperymenty na zwierzętach. Niemiecka reżyserka Nina Prange w zaledwie niespełna sześć minut w swojej animacji zapewnia nam emocjonalny rollercoaster.


Oto poznajemy niewidomą dziewczynę, której w niedoli towarzyszy jedynie biały szczur o imieniu Jimi. Dzielą nie tylko legowisko na ulicy, ale i skromne posiłki (jedzą ogryzek jabłka, którym ktoś rzuca w bezdomną). Widać, że są ze sobą mocno związani, gryzoń okazuje jej uczucia.


Nie zdają sobie sprawy z tego, że są obserwowani z okna przez typowego szalonego naukowca. Planuje on wykorzystać parę do swoich celów i tak się rzeczywiście dzieje: proponuje dziewczynie przywrócenie wzroku w zamian za wypożyczenie szczura. Ona niestety się na to zgadza. Wzrok zostaje jej rzeczywiście przywrócony, ale jakim kosztem? Oto otrzymała oczy…swojego szczura, który teraz jest niewidomy. Mimo to, nadal bardzo ją kocha i zdaje się nie przejmować utratą tego zmysłu.


Dziewczyna płacze i na nic zdają się tłumaczenia mężczyzny, że przecież dla gryzoni ważniejsze są inne zmysły. Zrozumiała, że zdradziła najlepszego przyjaciela i zadała mu cierpienie, którego można było uniknąć.


Forma filmu jest ciekawa z kilku powodów: po pierwsze, kiedy jeszcze dziewczyna jest niewidoma, głos mówiącego zostaje przedstawiony w postaci drgających fal na tle czerni, co pozwala zobrazować jej sposób doświadczania świata. Po drugie, kiedy odzyskuje wzrok, pokój naukowca zostaje ukazany z jej punktu widzenia z normalną ostrością, a wiadomo, że szczury widzą obraz nieco zamazany i generalnie uchodzą za zwierzęta ze słabym wzrokiem. Bezimienna dziewczyna widzi też pełną paletę barw, a gryzonie te odróżniają w zasadzie tylko zielony, niebieski i ultrafiolet. Po trzecie, podczas napisów końcowych słyszymy już tylko głos tłumaczącego się przed nią naukowca, który jest bardzo zdziwiony jej żalem nad utratą wzroku Jimiego.


Naukowiec ma zresztą, jeśli można tak się wyrazić, makiaweliczny głos, co ciekawe momentami barwą i sposobem wypowiadania wyrazów bardzo przypominający…Jokera z „Mrocznego Rycerza”. Nie wiem, czy inspiracją dla lektora była ta postać, ale moje skojarzenie było natychmiastowe.


Nie da się ukryć, że film jest przygnębiający: bezdomna dziewczyna, której historii nie znamy (nie wiemy nawet, jak ma na imię) i równie bezdomny albinotyczny szczur stanowią parę godną współczucia.. Utrata godności i upokorzenie nieodłączne tej sytuacji są szczególnie widoczne w chwili, gdy jakaś kobieta mówi jej, że jest tak samo odrażająca jak jej szczur. Inny stereotyp na temat tego gryzonia wygłoszony przez nią to to, że jest brudny.


Zaskakujące zdanie pada z ust naukowca: twierdzi, że szczury nie są mądre, a przecież wiedza o ich inteligencji jest powszechnie znana. Być może będąc o tym przekonanym, łatwiej jest mu pracować z tymi zwierzętami, które zresztą traktuje jak śmieci, dosłownie gromadząc ich ciała na stercie lub wyrzucając „zużyte” do kosza. Jimi przeżywa tylko dlatego, że taka była umowa.


Puenta filmu zdaje się głosić, że nie zawsze to, o czym marzymy, jest rzeczywiście tym, co chcieliśmy otrzymać.


Film obejrzałam w ramach Animafest Gdańsk 2020 - 6. Festiwal Filmów Animowanych.



bottom of page